Obiecałam wczoraj jeszcze jedną przypominajkę – oto ona: jeśli ktoś jeszcze nie nastawił ciasta na piernik staropolski a planuje go piec, czas najwyższy.
Moje ciasto leży od soboty w lodówce. Kupiłam do niego jedyną przyprawę piernikową, jaka była w sklepie; niestety dopiero później przyjrzałam się składowi. Przyznacie, że mąka ziemniaczana na pierwszym miejscu nie brzmi dobrze :/, aromatu po otwarciu saszetki też specjalnie nie było. Zirytowana utłukłam w moździerzu swoją wersję przyprawy do piernika. Nazwałabym ją wersją minimum/szybką – zrobiłam z tych przypraw korzennych, które miałam pod ręką, a idealnie byłoby użyć np. cynamonu w korze. Całe przyprawy można by także wcześniej uprażyć (czego ja nie zrobiłam). Niemniej zapach był nieporównywalnie silniejszy od opcji z mąką z torebki…
Składniki (na 12,5g przyprawy – kilka łyżek):
- 1/2 łyżeczki goździków,
- jw. ziaren kolendry,
- jw. ziela angielskiego;
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu,
- jw. mielonego imbiru,
- ok. 4g gałki muszkatołowej (ok. 1/2 mniejszej kulki, lub ostatecznie 1/2 łyżeczki gotowej mielonej – ale polecam świeżo startą),
- świeżo mielony pieprz (10 obrotów młynka)
Całe przyprawy utłuc w moździerzu. Gałkę zetrzeć, dodać mielone przyprawy, całość dokładnie wymieszać i lekko rozetrzeć. Użyć od razu do ciasta lub przechowywać w szczelnym pojemniku.