Gdy dawno temu widziałam ten przepis na blogu Basi, bardzo do mnie wizualnie przemówił („taka wielka drożdżówka z serem… no dobrze, mascarpone…”). Minęło jednak parę lat i kto wie, kiedy bym się zabrała za pieczenie, gdyby nie pół litrowego opakowania mascarpone, domagające się spożycia.
Ciasto jest zaskakująco proste, a efektowne. Zresztą: świeże drożdżowe, z mascarpone w środku – czego tu nie lubić ;)? Cukru wbrew pozorom wcale nie jest za mało (spodziewałam się większego kontrastu słono-słodkiego), a bezjajeczne ciasto z przepisu jest zaskakująco lekkie i przyjazne w obróbce. Z nadzieniem z mascarpone miałam trochę problemów, o czym niżej w uwagach. Sugerowałam się Basiną wersją placka a la ta drożdżówka z serem, ale tradycyjnie ciasto ma z wierzchu kratkę, jak u Anouschki. Dobrze smakuje i na świeżo, i na drugi dzień (ale raczej za długo nie postoi). Może brzmi to dekadencko, ale to także dobry dodatek do bardziej odświętnego śniadania, np. niedzielnego czy świątecznego.
Zatem przepis za Basią + uwagi i drobne zmiany moje:
Składniki:
ciasto:
- 175ml mleka (letniego lub w temp. pokojowej)
- 10g drożdży
- 250g mąki
- 1 łyżeczka soli (5-7g)
- szczypta mielonej wanilii
- 1 łyżeczka cukru
- 35g stopionego i przestudzonego masła
na wierzch:
- ok. 200-250g gęstej 45% śmietany La Gruyère (lub mascarpone)
- cukier, gruby kryształ (u mnie zwykły + demerara)
Cukier rozetrzeć z drożdżami, odczekać kilka minut, aż drożdże zaczną powiększać objętość. Dodać pozostałe składniki, wyrobić miękkie, elastyczne ciasto (może być lekko lepkie, ale mimo to odchodzić od ręki/łyżki). Odstawić do wyrośnięcia na ok. 1h.
Uformować okrągły placek (u mnie ok. 20cm) z ok. 1-1,5cm rantem (zrobiłam większy i to był błąd*), odstawić do drugiego wyrastania. Delikatnie ponacinać ciasto (pominęłam), polać mascarpone/śmietaną, posypać cukrem. Piec ok. 25-30 minut w 180 st. C, aż brzegi się zrumienią a śmietana zapiecze. Po wyjęciu z piekarnika ponownie posypać cukrem (u mnie tym razem demararą). Uwaga: krojąc ciasto jeszcze lekko ciepłe, trzeba liczyć się z tym, że śmietana od spodu może nie być całkiem zestalona – jak u mnie – i że zrobi się mały bałagan (za to jaki pyszny… ;).
* Polecam zrobić „dołek” na śmietanę raczej szerszy a płytszy, nie mniejszy a głębszy, jak u mnie, by nadzienie się równomiernie zapiekło.