Pocztówki normandzkie

Jak wspominałam w poprzednim odcinku ;), francuska prowincja wywarła na mnie znacznie lepsze wrażenie niż stolica kraju. Przez prowincję mam na myśli tą na północ od Paryża. Pierwszy przystanek nazywał się Giverny, czyli miejsce, w którym Claude Monet mieszkał, malował i zmarł. Dziś można zwiedzać jego dom i słynne ogrody, w miejscowości znajduje się także muzeum impresjonizmu.

Pocztówki normandzkie

Już pierwsze wioski po zjeździe z autostrady mi się podobały, jako małe, bardzo zadbane i schludne, o ciekawej architekturze, ale samo Giverny jest urocze – zielone, czyste (nie tylko w porównaniu z Paryżem ;), pełne kwiatów, z małym gotyckim kościołem (przy którym został pochowany Monet). Większość turystów skupia się na domu i ogrodach malarza (skądinąd ładnych i robiących wrażenie, zwłaszcza jeśli lubi się kwiaty łąkowe i grządki sprawiające wrażenie „dzikich”, nawet w deszczu ;), jednak warto przejść się dalej. Ku swojemu zaskoczeniu, miałam skojarzenia z austriackim Hallstat, które jest nr 1 w moim rankingu „słodkich miejscowości”; gdyby ktoś się mnie przed wyjazdem spytał, z czym będzie kojarzyć mi się Francja, wymieniłabym pewnie Hiszpanię, Włochy, nigdy kraje niemieckojęzyczne.

Pocztówki normandzkie

Po Giverny ruszyliśmy, nieco przemoczeni, dalej na północ, zatrzymując się przy opactwie Jumieges. Jeśli lubicie ruiny – polecam. Co prawda, jak na złość, wyszło na chwilę słońce – do gotyckiej atmosfery bardziej pasowałaby mi złowieszcze chmury czy mgła, ew. zacinający poziomo deszcz ;). Skojarzenia miałam z podobnym klasztorem pod rodzimym Zagórzem, w którym byłam kilkanaście lat temu. Był wówczas mocno zaniedbany i chyba nieobjęty jakąkolwiek opieką czy promocją – czy ktoś z czytelników wie, jak jest teraz?

Pocztówki normandzkie

Trzecim przystankiem była nasza baza na najbliższe dwa dni, tj. normandzkie Honfleur. Co tu dużo mówić – prawie każdy dom na starówce nadaje się do sfotografowania.

Pocztówki normandzkie

Miałam skojarzenia z Brugią (w wersji trochę mniej zadeptanej). Wrażenia potęgowało parę sklepów z czekoladkami, w tym jeden reklamujący się brugijskim rodowodem ;). Pośrodku malowniczy stary port, tuż obok – stary kościół Św. Katarzyny, jak wyjęty ze stron Beowulfa (czy jest na sali anglista ;)?). Miejscowość to także niezła (choć nie najlepsza, ze względu na odległość) baza wypadowa, jeśli ktoś interesuje się historią II wojny światowej i chciałby zwiedzić miejsca lądowań aliantów.

Pocztówki normandzkie

Pocztówki normandzkie

Poza samym Honfleur, obejrzeliśmy komiks średniowieczny 😉 (tj. haftowaną tkaninę, przedstawiającą dokonania Wilhelma Zdobywcy) w Bayeux, malownicze klify w Etretat (które znów doceniali impresjoniści) oraz udaliśmy się na wycieczkę kulinarną na nadbrzeże w Trouville. Otóż Normandia to: sery (Camembert, Pont-l’Eveque – mój ulubiony – i Livarot wszystkie pochodzą rzut beretem od Honfleur), masło i inne wyroby z mleka krowiego; napoje procentowe z jabłek, czyt. cydr i calvados oraz dary morza, czyli ostrygi i inne.

Pocztówki normandzkie

Wyczytałam, że najlepiej udać się na ostrygi lub omułki na targ rybny (właściwie to kilka straganów) przy nadbrzeżu w Trouville. Towar jest świeży, przygotowywany do jedzenia właściwie przy kliencie. Napoje to np. dość kwaśne, lekkie białe wino, sztućce – plastikowe, do tego jako dodatek mokre chusteczki ;), przed chłodem (szkoda, że już nie przed deszczem) chronią zewnętrzne grzejniki.

Pocztówki normandzkie

Inne atrakcje regionu, tj. wspomniane sery i cydr, udało nam się skosztować wieczorem w Honfleur oraz podczas nadmorskiego pikniku w Etretat.

Pocztówki normandzkie

CDN 🙂