Pikantny pasztet sojowy

Gotowałam fasolę – różną. Soczewicę w wielu kolorach. Ciecierzycę. Nigdy dotąd jednak nie gotowałam soi, choć leżała w szafce paczka i leżała (jak znam życie, na pewno było jakieś danie, do którego była mi koniecznie potrzebna, a potem o przepisie zapomniałam…). Wreszcie uznałam, że czas coś z tym zrobić. Na przykład: przerobić na Truflowy wege pasztet.

Dwa ważne odkrycia: soję bardzo łatwo przypalić. Nie żałujcie wody i nie zostawiajcie soi samopas podczas gotowania, bo może być nieciekawie. To raz, a dwa: jak już ją ugotujecie, a nie przypalicie, jest całkiem smaczna ;).

Z innych spostrzeżeń: może i chłonie przyprawy jak gąbka, ale całkiem łatwo zrobić pasztet pikantny 😉 – cieszyłam się, że nie sypnęłam więcej chilli, niż poniżej. Wodę zaś chłonie nie tylko podczas gotowania – ja podlałam też trochę podczas miksowania. Tak czy inaczej, to moja wersja, oryginał na stronie Trufli.

Składniki:

  • 250g soi namoczone dobę wcześniej na noc
  • 1/2 marchewki
  • hojna szczypta tymianku i/lub oregano
  • jw. kuminu
  • 1 duży liść laurowy
  • kilka ziaren ziela angielskiego
  • 1/2 łyżeczki łagodnego curry
  • 1 nieduża cebula
  • olej
  • pieprz
  • 1/4-1/2 łyżeczki chilli/ostrej masali na bazie chilli
  • 1/2 łyżeczki łagodnego curry
  • 1/2 łyżki soli morskiej (użyłam wędzonej Maldon)
  • 2-3 łyżki koncentratu pomidorowego
  • sok z cytryny
  • opcjonalnie: suszone zioła, te same, których użyliśmy do gotowania

Pikantny pasztet sojowy

Namoczoną soję odcedzić, zalać ok. 1-1,25 l. wody, dodać tymianek, kumin, liść laurowy, curry, ziele angielskie, marchewkę (pokrojoną na 3-4 części). Zagotować, skręcić ogień na średni, częściowo przykryć. Gotować do miękkości, ok. 2 godziny (uważać, by nie przypalić, ew. dolać wody). Pod koniec gotowania osobno zeszklić na niewielkiej ilości oleju cebulę pokrojoną w kostkę, odstawić na bok.

Wyjąć liść laurowy, ziele angielskie (jeśli Wam się uda… bo mnie nie 😉 i odcedzić całość na durszlaku. Przełożyć z powrotem do rondla/miski, polać kilkoma łyżkami (u mnie ok. 4) oleju (użyłam rzepakowego), dodać zeszkloną cebulę, doprawić pieprzem, chilli/masalą, curry, solą, opcjonalnie ziołami i wymieszać. Dodać koncentrat pomidorowy, całość skropić sokiem z cytryny i zmiksować blenderem ręcznym lub w malakserze (w tym ostatnim można na raty). Jeśli masa będzie za sucha (co jest właściwie pewne), dodać jeszcze trochę oleju i ew. nieco wody – tyle, ile będzie potrzeba, aby dalej miksowany pasztet stał się gładki. Sprawdzić doprawienie, ew. poprawić.
Przełożyć do naczynia z pokrywką, przechowywać w lodówce do ok. 10 dni. Można także zamrozić.

Do przypraw można podejść kreatywnie – nie da się ukryć, że dzięki kuminowi, curry i chilli ta wersja mocno pachnie kuchnią indyjską ;)… W opcji bardziej swojskiej jednak mogłaby się nadać na wegetariański/wegański stół wielkanocny.