Zdarza się, że ktoś się mnie pyta, jak przyrządzam wątróbkę. Najpierw zaznaczam, że właściwie przyrządzam tylko drobiową, a potem dodaję niepewnie: „No i robię tak… normalnie…”. Co to znaczy? To znaczy wątróbka dość krótko smażona, średniokrwista, z cebulą i – często – małym dodatkiem jabłka. Zdarzało mi się robić wersję z rzodkiewkami. Najczęściej do tego są ziemniaki w jakiejś postaci, ale ostatnio – puree dyniowe wg Hugh Fearnleya, które moim zdaniem wyjątkowo pasuje do drobiu (i jego podrobów także). Obowiązkowo na stole do wątróbki musi być musztarda.
Składniki:
- 450g wątróbki drobiowej
- olej/olej i masło
- 1 mała cebula
- mąka (ok. 2-3 łyżek)
- 1/2 średniego jabłka lub 1 mini
- sól, pieprz
- opcjonalnie: parę listków szałwii
Wątróbkę umyć, dokładnie osuszyć. Zeszklić na oleju/mieszance oleju i masła cebulę, pokrojoną w piórka. Wątróbkę obtoczyć w mące (którą można wcześniej wymieszać z hojną szczyptą soli), strzepać nadmiar, dodać do cebuli. Smażyć na średnim ogniu ok. 5-6 minut. Po tym czasie dodać jabłko, pokrojone na grube plastry i liście szałwii, jeśli używacie; w tym momencie także należy całość lekko oprószyć solą i pieprzem oraz podlać ok. 2-3 łyżkami płynu (wody, wina lub – jeszcze lepiej – cydru). Dusić dalsze 5-6 minut, ew. krócej, jeśli wolicie bardziej krwistą, dłużej dla mocniej wysmażonej.
Puree dyniowe (z grubsza za River Cottage Everyday)
- olej/oliwa
- ok. 500-600g dyni piżmowej (lub innej, najlepiej o cienkiej skórce, której nie trzeba obierać, pokrojonej na 2cm kawałki)
- 1 duży ząbek czosnku, rozdrobniony
- ok. 6-8 liści szałwii
- sól/pieprz
Rozgrzać olej/oliwę na patelni, przesmażyć dynię na średnim ogniu. Dodać czosnek i szałwię, doprawić solą i pieprzem, podlać lekko wodą. Przykryć częściowo patelnię i dusić, aż dynia będzie całkiem miękka (u mnie to trwało ok. 15 minut); sprawdzać co jakiś czas, czy się nie przypala, ew. podlać wodą. Następnie albo rozgnieść ręcznie, jak puree ziemniaczane (u mnie), lub zmiksować; sprawdzić doprawienie, podawać od razu.