Apfelstrudel robiłam do tej pory raz, co na blogu udokumentowałam. Niby nie było źle, ale jakoś nie robiłam powtórek. Dopiero ostatnio, zważywszy na niedawny powrót z Austrii, świeżo zakupioną „ciotkę Herthę” i wysyp własnych jabłek, uznałam, że nadszedł ten czas. Kilka lat temu nie byłam do końca zadowolona z ciasta (może jednak wtedy za mało rozwałkowałam?), postanowiłam więc tym razem zaufać Hercie. Nie żałuję tej decyzji, ciasto wyszło rasowe, a porównania „u źródła” miałam na świeżo ;). Strudel tradycyjnie wałkowany i rozciągany na stole zajął całą blaszkę, ciasto było bardzo kruche i cienkie, i… może nie ma się czym chwalić, ale zjedliśmy 1/3 w 2 osoby przy pierwszym posiedzeniu. Innymi słowy: polecam. I w gruncie rzeczy to nie jest trudny wypiek, zwłaszcza, jeśli się ma pomoc w postaci dwóch dodatkowych rąk, np. do przeniesienia surowego rulonu na blaszkę.
Składniki – ciasto: 250g mąki (+ dodatkowa do podsypania), 1 kopiasta łyżka miękkiego masła, 125ml ciepłej wody, szczypta soli, łyżeczka octu z białego wina, 1 jajo, 20g stopionego masła (wg przepisu – 50g, ale moim zdaniem to za dużo) do posmarowania brzegów
Składniki – farsz: 70-100g* bułki tartej, przesmażonej krótko w odrobinie masła, wystudzonej; 1kg jabłek (moim zdaniem najlepiej winnych/kwaskowatych) – obranych i pokrojonych w cienkie plastry; 100g cukru, hojna szczypta cynamonu, 50g rodzynek (u mnie z „magicznego słoika”, tj. namoczone w rumie), 80g (wg przepisu 100g, ale moim zdaniem to za dużo) stopionego masła do smarowania przed i po zwinięciu
* Jeśli korzystacie z jabłek o dość zwięzłym, twardym miąższu (jak np. koksy, w przeciwieństwie do np. antonówek), wystarczy mniejsza ilość bułki.
Mąkę umieścić w misce robota (lub na blacie, jeśli robicie ręcznie), zrobić w środku dołek. Masło umieścić w ciepłej wodzie, wlać w dołek; dodać ocet, sól i jajo. Za pomocą nasadki do ucierania, haka lub rąk i noża wymieszać składniki. Gdyby masa była zbyt sucha, dodać trochę wody, bardzo lepka – podsypać delikatnie mąką. Wyrabiać ciasto ręcznie lub mikserem ok. 5 minut, aż będzie gładkie i lśniące. Odłożyć na bok (np. omączone i przykryte ściereczką/folią) na 30-60 minut.
Przykryć stół obrusem, oprószyć mąką, na środku umieścić ciasto. Rozwałkować na okrągły/owalny placek tyle, ile się da, następnie lekko posmarować brzegi stopionym masłem i delikatnie rozciągnąć dłońmi tyle, ile się da, celując w kształt prostokąta. Ciasto ma być maksymalnie cienkie, takie, by można było przez nie czytać gazetę (lub obrus ;).
Cytując przepis: „Nie przejmujcie się małymi dziurami”. Ja obawiałam się, że moje – patrz zdjęcie nad rozciągniętym ciastem – są za duże, ale wszystko wyszło ok.
Przyciąć/wyrównać nożykiem brzegi – nawet jeśli wyszedł Wam równy prostokąt, brzegi są grubsze i gorzej się wypiekają. Rozsypać na 2/3 ciasta bułkę tartą, zostawiając 1/3 od góry pustą. Wymieszać jabłka z rodzynkami, cukrem i cynamonem, wyłożyć na bułkę. Pustą 1/3 posmarować masłem.
Zwijać ciasto w rulon przy pomocy obrusu.
Delikatnie przenieść (przyda się druga osoba 😉 na blaszkę wyłożoną pergaminem, ułożyć w podkowę.
Posmarować bardzo dokładnie strudel pozostałym masłem. Piec w 180 st. C (termoobieg) ok. 45-55 minut (do zezłocenia). Podawać ciepłe, oprószone cukrem pudrem, lub ew. z dodatkiem lodów, bitej śmietany (mit Schlag) lub sosu waniliowego (mit Vanillensauce).
Tak jak pisałam, 1/3 zjedliśmy od razu, po lekkim przestudzeniu, porcje pozostałego ciasta podgrzewałam przed podaniem w kolejne dni. Mimo ogromnych gabarytów, strudel nie jest moim zdaniem bardzo wydajny – nie liczyłabym na zbyt wiele resztek przy 6-8 osobach ;).