Lubicie szpinak? A może kojarzy Wam się traumatycznie ze szkolną stołówką, ew. barem mlecznym? Jedliście go w formie tylko rozciapanej brei? Jeśli tak: warto zrobić kolejne podejście. Choćby takie…
Szpinakowe gnocchi mają niewiele wspólnego z ziemniaczanymi kopytkami – są od nich lżejsze, poza szpinakiem zawierają sporo twarogu. W zależności od regionu, nazywa się je gnudi (w dowolnym tłumaczeniu, golasy) albo malfatti (jw., brzydale) – wolę tą ostatnią nazwę. Moje pierwsze podejście do brzydkich golasów skończyło się porażką – przykleiłam się do mokrej masy a ona do mnie, końcowy produkt dał się zjeść… ostatecznie. Tym razem zaufałam Guru, czyli Annie del Conte i Gastronomy of Italy. Jak zawsze się udało. U mnie małe zmiany w stosunku do oryginału: dałam mniej gałki muszkatołowej, masła i parmezanu, użyłam także domowego twarogu. Autorka pisze, że w regionie Emilia Romana malfatti przyrządza się z liści boćwiny – kto wie, może za miesiąc, jak moja podrośnie, przekonam się, jak smakują 😉
Składniki (2-4 porcje, zależnie od możliwości i rodzaju posiłku): 500g szpinaku, 200g twarogu – możliwie suchego – lub ricotty, 2 duże jaja, 200g mąki, sól, pieprz, 1/4 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej, 75-100g parmezanu, kilka łyżek masła i (opcjonalnie) garść liści szałwii
Szpinak umyć, oderwać łodygi, gotować kilka minut w lekko osolonej wodzie, dokładnie odcedzić, wystudzić i odcisnąć możliwie dużo wody. W misce roztrzepać jaja, wkruszyć twaróg, utrzeć na gładką masę. Dodać mąkę, szpinak, gałkę muszkatołową i 50g parmezanu. Dokładnie wymieszać, doprawić do smaku solą i pieprzem. Umączonymi dłońmi formować kulki z ciasta (u mnie wielkości orzechów włoskich); schłodzić w lodówce 30 minut. Po tym czasie gotować partiami, po ok. 12-15 sztuk, w osolonej wodzie (ok. 3-4 minut od ponownego zagotowania wody). Ugotowane kluski trzymać na np. podgrzanym talerzu, lub od razu podawać: posypane dodatkowym parmezanem i polane stopionym masłem (u mnie masłem szałwiowym).
Skoro jesteśmy przy szpinaku z baru mlecznego – w św. p. Szwajcarskim na ul. Nowy Świat (vis a vis Instytutu Anglistyki) paćkę w kolorze Shreka podawano z jajkiem sadzonym. Garść liści pozostałą z robienia malfatti postanowiłam wykorzystać, w ramach śniadania, na szpinak z sadzonym w wersji prostszej i zupełnie nie płynnej (pomijając żółtko w jaju). Otóż ok. 350g szpinaku umyłam, oberwałam łodygi i zblanszowałam, przelewając dokładnie wrzątkiem, po czym odcisnęłam wodę; garstkę liści ułożyłam na każdym talerzu (a były ich dwa ;), oprószyłam solą, posypałam szczypiorkiem i małą ilością parmezanu. Następnie na szpinaku ułożyłam jajo sadzone, także oprószone solą i posypane szczypiorkiem (można dodatkowo na wierzch dać jeszcze trochę sera, ja to pominęłam). Może być na śniadanie, może być na lekki obiad.
PS. Wpis publikuję w ramach: