Zaczęliście już sezon grillowy? U nas inauguracja nastąpiła już jakiś czas temu, gdy zrobiło się cieplej (i jak na razie, na tym jednym posiłku z grilla się zakończyło – czekamy, aż wiosna się mocniej rozkręci). Osobą, która grill obsługuje, jest M, przygotowaniem potraw i dodatków zajmujemy się zaś oboje. Kotletów cielęcych, w dodatku z kostką, jeszcze nigdy tak nie przyrządzaliśmy, a wyszły wyśmienite (choć warto dodać, że mięso było bardzo dobrej jakości). Marynata w sumie klasyczna, choć ma coś wspólnego ze składnikami zakwasu na żurek (ale to może moje powielkanocne skojarzenia ;); zazwyczaj używam do tego celu wina czerwonego, tu było białe, i dobrze się sprawdziło. Można by jej bez problemu użyć także do zamarynowania innych mięs.
Składniki (2-3 porcje):
- ok. 8 niewielkich kotletów cielęcych z kostką
- 2 szklanki (ok. 500ml) wina (tu: białe wytrawne)
- ziele angielskie (parę kulek)
- pieprz (jw.)
- liść laurowy (2 duże szt.)
- estragon francuski – świeży (ok. 1/2 łyżeczki) lub suszony (łyżeczka)
- czosnek (2 ząbki, zgniecione)
Składniki marynaty wymieszać, umieścić w niej opłukane i osuszone mięso, wsadzić do lodówki na noc lub co najmniej 6-7 godzin. Doprowadzić do temperatury pokojowej przed grillowaniem, wyłowić z marynaty, dokładnie osuszyć. Piec na rozgrzanym grillu po ok. 3 minut z każdej strony dla mięsa średnio wysmażonego. Podawać z pieczonymi ziemniakami (lub, jak u nas – ugotowanymi i krótko podgrzanymi na grillu), masłem czosnkowym i ulubioną surówką.