Fasolowa z dżodżenem plus konkurs

Niedawno zgadałam się z wirtualną znajomą, Edytą (której zawdzięczam przepis na surówkę) na temat dżodżenu – stosowanej w kuchni bułgarskiej, bardzo aromatycznej odmianie mięty (konkretnie to tzw. mięta kędzierzawa). Niedługo później otrzymałam mocno pachnącą (i przed otwarciem!) kopertę. Gdy napisałam do Edyty, by mi przypomniała, co z tym fantem się robi, wymieniła zupę fasolową, i to też ugotowałam, kierując się własnym widzimisię 😉

Składniki:

  • 200g fasoli (raczej białej, ja miałam ok. 50g czarnej – która zabarwiła zupę na ciemniejszy kolor)
  • ok. 1,5 litra wody,
  • 2 liście laurowe
  • parę plastrów pora,
  • 1 mała pietruszka,
  • 2 małe marchewki,
  • lubczyk,
  • szczypta cząbru,
  • 1 cebula
  • parę plasterków boczku,
  • pomidory – przecier 500ml lub 1 puszka 400g,
  • szczypta chilli,
  • szczypta słodkiej papryki (u mnie wędzona)
  • sól, pieprz
  • (opcjonalnie) szczypta czubrycy/dodatkowa szczypta cząbru,
  • dżodżen (mięta kędzierzawa; ew. inna aromatyczna odmiana mięty w formie suszu)

Fasolę opłukać, zalać wodą na noc. Następnego dnia odcedzić, zalać świeżą wodą (ok. 1,5 litra), dodać liście laurowa, pora, jarzyny w kostkę, lubczyk suszony lub świeży (ok. łyżki), ciut cząbru, zagotować, gotować na średnim ogniu, częściowo tylko przykryte, aż fasola zmięknie (ok. godziny lub dłużej). Nie solić na początku, by nie była twarda. W razie konieczności podlać dodatkowo wodą. Osobno podgrzać na średnim ogniu boczek pokrojony w kostkę (w wersji wege można pominąć, użyć oleju), gdy wytopi się z niego tłuszcz, podkręcić ogień, gdy boczek zacznie się rumienić, dodać cebulę pokrojoną w kostkę, zeszklić. Dodać pomidory, przyprawy (poza dżodżenem), gotować kilka minut, aż sos się zagęści. Dorzucić do fasoli, wymieszać, sprawdzić doprawienie (najprawdopodobniej będzie potrzebna dodatkowa sól i pieprz), zagotować, skręcić ogień na mały/średni, dodać dżodżen (u mnie ok. łyżeczki), gotować jeszcze ok. 15 minut. Podawać np. z pieczywem/grzankami.

 UWAGA! KONKURS!

Mam do oddania jedno opakowanie wędzonej soli Maldon; jest to produkt trudno dostępny (lub w ogóle niedostępny) w Polsce, a bardzo przez miłośników jedzenia ceniony. Są tacy, co dodają ją do wszystkiego 😉 (mogłaby spokojnie zostać dodana do powyższej zupy, choć ja jednak wolę jej używać „na surowo”). Chętnie dowiem się, jak Wy byście ją wykorzystali. Wśród osób, które wypowiedzą się na temat zastosowania soli wędzonej w komentarzach pod tym wpisem (lub na stronie fanów Coś niecoś na Facebooku), wylosuję zwycięzcę, który otrzyma nagrodę (mogę wysłać w dowolne miejsce). Na odpowiedzi czekam przez tydzień, do 24.03 włącznie 🙂