Stołeczne śniadania

Od wyprowadzki z Warszawy regularnie odwiedzam stolicę (co kilka-kilkanaście tygodni) i już kilkakrotnie stanęłam przed dylematem: Jest bardzo wcześnie rano i jest dzień niepracujący – dokąd na kawę i śniadanie? Bardziej dramatyczne było pytanie: Trwają Święta, wszystko zamknięte, skąd wziąć rano kawę*?! Chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami w tej materii.

A więc, najpierw – śniadania.

W dzień powszedni nie ma problemu – wielokrotnie odwiedzałam np. Cafe Zagadka na Elektoralnej (niemal róg Al. Jana Pawła II; moje byłe okolice…). Miejsce czynne pon-pią od 8 rano oferuje kilka prostych zestawów śniadaniowych z kawą i sokiem pomarańczowym w cenie; ceny przyjazne, zaczynają się od ok. 10 zł.  Najczęściej wybierałam wersję z twarożkiem. Zdjęć śniadania niestety nie ma, za to mogę pokazać kawałek wystroju wnętrza 🙂

Stołeczne śniadania

Niestety w soboty Zagadka czynna od 10… Podobnie jak wiele innych sympatycznych kawiarni – moje ulubione To lubię na ul. Freta, o którym pisałam, i w którym zjadłam już chyba całą taczkę bułeczek z pastami do chleba (można też zjeść rogaliki, vide foto), oficjalnie jest też czynne od 10 (nieoficjalnie podobno od 9:30).

Stołeczne śniadania

Co jednak, jeśli głód przyciśnie nas wcześniej? Otóż są kawowe sieciówki, z których zasadniczo uznaję głównie Green Coffee, ewentualnie Coffee Heaven (a tej z zielonym logo na S nie uznaję). W zależności od miejsca, są czynne od 6 lub 7 rano (a na lotnisku jeszcze wcześniej). Ciekawa wydaje mi się jednak oferta Delikatesy Esencja na Marszałkowskiej (koło Teatru Rozmaitości, tam, gdzie dawno temu była Cafe Brama – ech, te wieczory przy tanim piwie i mezze ;), w którym to miejscu można w weekendy od 9 (w tygodniu od 8) zainwestować w pełne śniadanie (33 zł), które składa się z bufetu do woli, 1 dania na ciepło, dowolnej kawy/herbaty i soku wyciskanego.

Stołeczne śniadania

Skosztowałam wędlin (smacznych i w stylu 'swojskim’), świeżej chałki, warzyw, serów; jako danie ciepłe wybrałam jajka w kokilkach (vide pierwsze zdjęcie w poście), których nigdy wcześniej nie jadłam (i mi smakowały, choć jaj w koszulce nie przebiły ;).

Misja druga – kawa.

Stołeczne śniadania

Rok temu 25 grudnia uznałam, po bezowocnym przeszukaniu internetu przez komórkę, że przy Dworcu Centralnym coś musi być otwarte. Myliłam się. Skończyło się kawą w kawiarni któregoś hotelu w odległości 1km od Dworca – i nie było to doświadczenie godne zapamiętania (do tego stopnia, że nie pamiętam, który to był hotel…). W tym roku przeprowadziłam wcześniejsze netowe badania, i wygląda na to, że: a/są czynne stacje benzynowe, ale to raczej styl napojów kawowych lub kawowopodobnych, b/są wspomniane wyżej hotele ;), ale różnie bywa z jakością (i trzeba się liczyć z nieco wyższymi cenami), c/są otwarte, także 25.12., niektóre wspomniane wyżej sieciówki. Jeśli ktoś ma blisko na Okęcie, na lotnisku kawiarnie działają od świtu ;); my wybraliśmy się do czynnego od 9 rano Green Coffee na 4 piętrze (przy siłowni) bocznego skrzydła hotelu Hilton na ul. Grzybowskiej. Oferta kawiarni jest taka sama, jak innych GC, choć ceny są trochę wyższe, co wiąże się, jak sądzę, z lokalizacją. Za to byli czynni w dzień świąteczny… i serwują przyzwoite (tylko trochę za duże) cappuccino na doppio. Plus migdałowe croissanty, dla tych, którzy muszą jakoś przetrwać 2 godziny do rodzinnego śniadania.

* Nie mam na myśli napojów kawopodobnych z granulek (a kysz), filtru przelewowego (fe) itd. Wierzę tylko w ekspresy ciśnieniowe i maksymalną pojemność cappuccino 200ml. Kawiarki nie posiadam.

PS. Korzystając z okazji chciałam Wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku 😉