Czas płynie. Grudzień się zaczął, minęły Mikołajki, trwa Festiwal Pierniczków Majany 😉 (vide banner u dołu). Po raz siódmy spotkałam się z E. i Madzią, by upiec pierniczki. Dużo różnych pierniczków. Przepis, jak zawsze, podany przez Mamę E.
W tym roku z hitów dekoracyjnych były „świństwa z torebki”, tj. lukier różowy i zielony, a także biała polewa i kolorowa posypka. Można powiedzieć, że postawiłyśmy na kicz ;).
Podobnie jak rok temu, bawiłyśmy się pisakami do ciasteczek…
Jak zawsze, były też dekory z bakalii, a także Muminki. Tym razem jednak nabrały dodatkowych, złowieszczych walorów…
W trakcie pieczenia część zespołu popijała mazurską aroniówkę:
Z przygód była niespodzianka, jaką sprawiła nam polewa czekoladowa w torebce, którą wrzuciłyśmy razem z resztą gotowców do miski z wrzątkiem, by się podgrzała. W dotyku wydawała się „jakaś dziwna”, co sprawiło, że postanowiłyśmy jednak przeczytać instrukcję na opakowaniu: „Wymieszaj zawartość z 4 łyżkami mleka…”.
Tu zaś archiwum: