To ser, który już zawsze chyba będzie nazwany przeze mnie serem Basi, bo na jej blogu go znalazłam. Ładnie się prezentuje w słoiku i nadaje się na prezent, poza tym, że świetnie pasuje jako przekąska, zagryzka czy składnik deski serów. Przepis można nieco modyfikować, jak to wykazałam poniżej, gdyż za pierwszym razem zrobiłam niemal 😉 tak, jak w oryginale. Tak czy inaczej, proponuję zacząć od znalezienia stosownego słoika, o średnicy, która bez problemu zmieści co najmniej jeden krążek sera. Ja używam 500ml słoja, widocznego na zdjęciach.
Marynowany ser Basi – wersja ziołowa
Składniki: duża garść ziół (np. bazylia, pietruszka, mięta, estragon – najlepiej francuski, tymianek, cząber – same lub w mieszance), duży ząbek czosnku, szczypta soli, łyżeczka nasion słonecznika, ok. łyżeczki oliwy, dwa sery typu camembert (nie muszą być super jakości, polskiej produkcji jak najbardziej się nadadzą), ponadto: 1/4 szklanki dobrej oliwy, 1/4 szklanki oleju roślinnego, liść laurowy, pieprz ziarnisty (kilka ziaren), ziele angielskie (ok. 3-4 ziaren), opcjonalnie: łyżeczka kwiatów oregano
Zioła, czosnek, sól, nasiona słonecznika utłuc w moździerzu na pastę, podlewając delikatnie oliwą (ok. łyżeczki wystarczy). Sery przekroić na pół, przełożyć pastą, złożyć. Umieścić jeden na drugim w słoju. Zmieszać oliwę z olejem, zalać ser tak, aby był dokładnie zakryty, dodać pozostałe przyprawy. Zamknąć szczelnie i odstawić w temp. pokojowej na co najmniej 3 dni. Po otwarciu przechowywać w lodówce.
Marynowany ser Basi – wersja z ostrą papryką
Wszystko jw., tylko ilość ziół albo zachować taką samą, albo lekko zredukować, zrezygnować ze słonecznika, a zamiast tego dodać do pasty 1-2 ostre papryczki (lub więcej, zgodnie z upodobaniami i typem papryczek).
Zdjęcie górne ilustruje ser rozsmarowany na chlebie, bo w formie pasty też można go jeść (najlepiej smakuje z takim na zakwasie :).