W lipcu 2004, wędrując po Półwyspie Iberyjskim, pod koniec pobytu w Portugalii trafiliśmy do Taviry. Miasto zapamiętaliśmy dlatego, że nie było nad morzem (wbrew temu, co z E. wypatrzyłyśmy wcześniej na mapie ;), za to na jego ulicach od rana do nocy słychać było fado, czasem z „romantycznym” (moja ówczesna opinia) kocim śpiewem w tle. W Tavirze też poszliśmy do restauracji, w której nie pamiętam, co jadłyśmy z E. (chyba ryby), ale bardzo dobrze pamiętam, że M jadł wieprzowinę z małżami, czyli porco a alentejana*. Kilka lat później odtworzyliśmy danie w domu (korzystając z tego przepisu), a ostatnio M zrobił replay, tym razem jednak zmieniając co nieco. Oto, jak było:
Składniki (na ok. 4 porcji):
- 180ml wytrawnego białego wina
- 1 1/4 łyżeczki soli
- ok. 2 łyżek pasty paprykowej łagodnej (u nas węgierska)
- ok. 2 łyżek pasty paprykowej ostrej (u nas harrisa)
- 1/8 łyżeczki czarnego pieprzu
- 1 ząbek czosnku, obrany, przekrojony na 1/2
- 1 mały liść laurowy
- ok. 450g schabu wieprzowego, pokrojonego w kostkę ok. 2,5cm
- 1-2 łyżki oliwy/oleju
- 1 cebula, obrana i cienko pokrojona
- łyżeczka drobno pokrojonego czosnku
- ok. 150ml przecieru pomidorowego (w sezonie mógłby to być miąższ z 1 większego pomidora)
- ok. 900-1000g umytych małży w skorupach
- posiekana natka pietruszki
W misce mieszamy wino, pasty paprykowe, pieprz, sól. Dodajemy czosnek, liść laurowy, pokrojone mięso, mieszamy. Marynujemy ok. 6 h w lodówce, mieszając co jakiś czas (to ostatnie nie jest niezbędne). Odcedzamy mięso, zostawiamy marynatę. Osuszamy mięso ręcznikiem. Wyrzucamy czosnek i liść laurowy. Podgrzewamy oliwę/olej na dużej patelni, rumienimy mięso, wyławiamy np. szumówką i odkładamy na bok do miski. Do patelni wlewamy marynatę, doprowadzamy do wrzenia, zeskrobujemy resztki np. mięsa ze ścianek naczynia. Gotujemy odparowując płyn, by uzyskać ok. 1/2 szklanki. Polewamy płynem zrumienione wcześniej mięso, odstawiamy. W dużym rondlu znów rozgrzewamy oliwę, szklimy cebulę (ok. 5 min), nie dopuszczamy do zbrązowienia. Dodajemy posiekany/wyciśnięty czosnek i pomidory, gotujemy na niewielkim ogniu 5 min. stale mieszając. Rozkładamy małże, spojeniem muszli do dołu, na pomidorach. Przykrywamy garnek i gotujemy na średnim-dużym ogniu 10 min lub aż małże się otworzą (nie otwarte po tym czasie oczywiście wyrzucamy; ja miałam worek dużych małży mrożonych w połówkach muszli, więc z zasady już otwartych, i proces selekcji pominęłam). Dorzucamy mięso z marynatą. Gotujemy na niewielkim ogniu ok. 5 min, aby całość się podgrzała. Podawać posypane pietruszką.
W oryginale były nie pasty paprykowe, lecz słodka i ostra papryka w proszku – można oczywiście ich użyć (zachęcałabym też, by choć 1 z nich była wędzona), znalazłam jednak wiele przepisów wykorzystujących właśnie pasty. Ponieważ miałam dwa warianty na stanie, zostały dodane. Harissa sprawiła, że danie jest lekko pikantne, ale nie przesadnie.U nas z dodatków były pieczone ziemniaki i trochę surowej zieleniny, ale świeżo upieczony biały chleb – typu bagietka – jest jak najbardziej wskazany. Danie bardzo polecam – mięso zyskuje na kontakcie z owocami morza, i na odwrót. Choć jadłam je dotychczas tylko latem, nie wiem, czy to potrawa bardziej zimowa – zresztą, sami spróbujcie.
* Oraz że wieczór zakończył się machaniem portugalską flagą z balkonu…