Bardzo chciałam upiec coś słodkiego, zawierającego orzechy (także ze względu na Orzechowy Tydzień) i najchętniej z mojego nowego nabytku (2 tomu Tender Nigela Slatera). Niestety, wszystkie przepisy, które mnie interesowały z tej ostatniej książki, zawierały co najmniej jeden składnik, którego nie miałam na stanie, albo wydawały mi się zbyt skomplikowane. Przypomniałam sobie wówczas, że w – tak, znowu – The French Kitchen widziałam jakieś ciasto-śmieciówkę dla idiotów (bez pieczenia). Ponieważ tym razem wszystko miałam albo w spiżarni, albo w lodówce, oto one. Wg autorki jest to no bake crunch cake, czyli w dowolnym tłumaczeniu chrupkie ciasto bez pieczenia. Moim zdaniem jednak bardziej przypomina czekoladowy baton czekoladowy, ew. krzyżówkę batonu z Torcikiem Wedlowskim. Oprócz tego, że ciasto-baton jest smaczne, łatwe i szybkie w wykonaniu, to także świetny sposób na wykorzystanie różnych zalegających resztek bakalii i/lub ciasteczek (w czym przypomina bajaderki).
Składniki: 200g dobrej ciemnej czekolady (min. 70% kakao), 1 łyżka melasy, 3 łyżki złotego syropu/golden syrup (można użyć miodu sztucznego), 150g masła, 150g łuskanych orzechów i/lub pestek (dowolnych, u mnie włoskie, z grubsza posiekane), 150g rodzynek, 75g suszonych/kandyzowanych wiśni (u mnie żurawina), 75g suszonych moreli (u mnie jeszcze trochę żurawiny i reszta posiekanego kandyzowanego imbiru), 250g rozdrobnionych ciasteczek digestive (można użyć także innych herbatników, ale wówczas warto dodać do masy także trochę soli – ok. 1/8 łyżeczki np.)
Na małym ogniu stopić czekoladę z masłem, melasą i syropem. W misce zmieszać bakalie z pokruszonymi ciasteczkami, wymieszać dokładnie z masą czekoladową. Przełożyć do foremki np. na tartę, ew. do tortownicy, o średnicy ok. 23-24 cm, wyłożonej pergaminem. Wyrównać wierzch, schłodzić ok. 2 h w lodówce (i ja tam ciasto potem też przechowywałam). Oprószyć cukrem pudrem przed podaniem. Kroić w dość cienkie kawałki (przyda się ostry nóż).