Od paru dni można kupić nową książkę Nigelli Lawson – Kitchen. Jako wierna fanka, oczywiście musiałam nabyć. Nie przeczytałam wcześniej, ile dzieło ma mieć stron, więc potężne tomisko – blisko 500 stron! – mnie trochę zaskoczyło.
Książkę na razie głównie przejrzałam, ale zapowiada się ciekawie, odrobinę przypominając duchem moje ulubione Feast. Jest dużo przepisów na makarony, potrawki z ryżem i dania duszone – czyli to, co lubię. Są długo pieczone mięsiwa i trochę dań tradycyjnie brytyjskich (jak toad in the hole). Jak to u Nigelli, jest dość mięsnie, więc wegetarianie chyba nie byliby zachwyceni, choć jest wiele wypieków i deserów. Są także rozdziały z tzw. dobrymi radami, np. jak wykorzystać wszechstronnie sodę oczyszczoną czy jaką pamiątkę przywieźć z wakacji (odp: ściereczkę kuchenną :). Bardzo podobają mi się sugestie pod przepisami nt. wykorzystywania resztek, bo są a/praktyczne i ciekawe, b/książka nabiera gawędziarskiego charakteru, bliskiemu wczesnym książkom Nigelli, a którego imho brakowało ostatnim publikacjom (np. Nigella Christmas). Zdjęcia też, na szczęście, są w innym duchu niż w tej ostatniej książce (czyt. mniej kliniczne).
Na pierwszy ogień wypróbowałam sos serowy, który akurat pasował mi do planowanego szybkiego obiadu z grillowanego bakłażana i kurczaka*. Nigella pisze, że to wyjątkowo uniwersalny dodatek do dań, idealny dla osób lubiących ser z niebieską pleśnią (ja). To ostatnie jednak niekoniecznie idzie w parze z lubieniem sosów serowych – przekonałam się, że ja chyba nie bardzo… Ale najpierw przepis:
Sos serowy (za Kitchen Nigelli Lawson)
Na ok. 250ml sosu (ja robiłam z 1/2): 150g pokruszonego sera z niebieską pleśnią (raczej niezbyt dojrzałego, bo będzie się mazał, a nie kruszył), 75ml maślanki/jogurtu pitnego, 40ml pełnego mleka, 1 łyżeczka brown sauce (u mnie chutney jabłkowy, bo był otwarty, żurawina/borówka może też by się nadała), 0,5 łyżeczki – parę kropel sosu Worcestershire (w oryginale 1 łyżeczka, ale imho to dużo za dużo), 0,5 – 1 (w oryginale) łyżeczka białego octu winnego
Wszystkie składniki dobrze rozetrzeć ze sobą za pomocą widelca i/lub trzepaczki (można zapewne też wrzucić do malaksera). Masa wydaje się początkowo rzadka, ale szybko gęstnieje (dodatkowo także po schłodzeniu). Przechowywać do kilku dni w lodówce.
* Bakłażan pokrojony w plastry podłużne, filet z kurczaka rozbity, pokrojony także na plastry, całość posmarowana oliwą i doprawiona ziołową przyprawą grillową; można też zmieszać np. zioła prowansalskie z solą i tym doprawić. Wszystko grillowane partiami, po kilka minut z każdej strony, na patelni grillowej.
Sos wyszedł bardzo mocny w smaku – bo też ser niebieski taki jest – i moim zdaniem sos Worcestershire za bardzo był wyczuwalny, stąd moja sugestia o zmniejszeniu. Ocet winny też można by moim zdaniem ograniczyć. Z powyższych względów pasowałby mi do dań, których nie przytłoczy, np. surowych, chrupkich warzyw (jako dip), do avocado, może do fasolki szparagowej… lub szparagów? Nie podałabym go natomiast do wołowiny na zimno, jak sugeruje to autorka, gdyż moim zdaniem sos zabiłby smak mięsa – ale też może jednak nie jestem fanką sosów serowych 😉 Wielbiciele powinni być jednak zadowoleni.