Tak sobie wyobrażam sok, którym Ania spiła Dianę. A właściwie, że tak miał wyglądać sok, który Ania miała podać Dianie zamiast wiadomego wina owocowego (którego Diana wypiła duszkiem trzy szklanki). Mowa oczywiście, o podwieczorku na Zielonym Wzgórzu opisanym przez L.M. Montgomery.
Ponieważ z łubianki porzeczek został mi ok. 1 kg owoców, z których nie zrobiłam konfitury, miałam ochotę zrobić sok. Taki gęsty, słodki, do herbaty czy wody gazowanej. Szukałam i szukałam przepisu, ale nie znalazłam żadnego, który by mnie satysfakcjonował (bo np. nie będę przeciskać owoców ręcznie przez ściereczkę ani dodawać wiśni). W końcu zrobiłam wg własnego widzimisię, zainspirowanego Kuchnią klasztorną.
Składniki: 1 kg umytych czarnych porzeczek, tyle wody, by zakryła porzeczki, cukru w proporcji 3:2 (lub więcej, jeśli wolicie słodszy) na uzyskany sok z owoców (u mnie 600g cukru na 900g soku)
Porzeczki umyłam, z grubsza oderwałam ogonki, umieściłam w misce i zalałam wrzątkiem tak, aby owoce były zakryte. Zamieszałam, przykryłam i odstawiłam w ciepłe* miejsce (słoneczny parapet) na ok. 6 godzin (można np. na noc). Po tym czasie ponownie zamieszałam i odcedziłam powstały sok przez podwójnie złożoną gazę; owoce także lekko wycisnęłam. Uzyskałam 900g soku, który zmieszałam z 600g cukru (zaczęłam od 500g i dosładzałam), zagotowałam i gotowałam na wolnym ogniu ok. 20 minut. Gorący sok przelałam do czystej, wyparzonej butelki 1 liitrowej z pałąkiem i od razu zamknęłam (na zdjęciach butelka bezpośrednio po napełnieniu, jeszcze gorąca).
Dla świętego spokoju pewnie należałoby sok albo trzymać w lodówce (tak robiłam z innymi syropami) lub choćby zimnej piwnicy, ew. przelać do mniejszych pojemników i krótko spasteryzować. Ja tego jednak nie zrobiłam: sok już jest w bieżącym użyciu, przebywa w spiżarni i nie sądzę, by miał szanse się zepsuć w tym tempie, szczególnie, że zawiera jednak sporo cukru.
PS z 10.08: A jednak okazało się, że sok pozostawiony dłużej niż 3 tyg. w temperaturze pokojowej fermentuje. Innymi słowy: albo zużyć szybciej, albo jednak od razu do lodówki lub spasteryzować.
* Z tym to u mnie w mieszkaniu w tej chwili nie ma problemu – wyzwanie stanowiłoby znalezienie miejsca chłodnego…
PS. Jeszcze Wam się pochwalę: w gazetce sieci kawiarni Coffee Heaven na stronie 10 znajdziecie coś mojego autorstwa 🙂