Pisałam już wcześniej o moim lubczyku działkowym, z którego przyrządziłam zupę. Przy kolejnym pobycie na Mazurach, w ramach inauguracji sezonu grillowego, wykorzystałam go do doprawienia i łososia, i towarzyszącego mu pilawu.
Składniki: dwa niewielkie filety łososia bez skóry (u mnie dzikiego, a czemu – pisałam tu), garść lubczyku, sok z 1/4-1/2 cytryny, sól, oliwa
Łososia umyć, osuszyć, lekko oprószyć solą. Połowę lubczyku posiekać, wymieszać z sokiem z cytryny (ilość zależy od upodobań i wielkości cytryn/łososia) i oliwą (tyle, by powstała pasta – ok. łyżki). Powstałą masą nasmarować rybę, odstawić w temperaturze pokojowej na ok. 20-30 minut. Grillować na tacce (filety bez skóry są b. delikatne) ok. 8-10 minut, w zależności od wielkości filetów, obracając w połowie czasu grillowania. Można ją także tak przyrządzić na patelni grillowej.
Pilaw, czyli dodatek do łososia, przyrządzić jak tu, pomijając kumin i dodając pod koniec gotowania pozostały posiekany lubczyk.
Do tego jedliśmy ogórki małosolne, niestety jeszcze nie domowe (ale od tego czasu już się poprawiliśmy ;).