Dzisiejszy dialog na targu: M: Jakie ładne bakłażany. Ja: Moglibyśmy kupić. M: No, mogłabyś zrobić melitzanosalatę. A ja w tym momencie sobie uświadomiłam, że chyba kilka lat – no, co najmniej dwa-trzy – nie robiłam puree z bakłażana. Kiedyś pojawiało się regularnie na naszym stole, ze względu na słodkie greckie wspomnienia. Na początku naszego pierwszego pobytu w Grecji, w miasteczku Vari na wyspie Syros, żywiliśmy się na przemian taramasalatą/tzatziki/melitzanasalatą i paroma innymi pastami dostępnymi w lokalnym (= jedynym) sklepiku. Wybór był prosty: na posiłek – wszystko jedno, czy śniadanie czy kolację – była ta pasta, która akurat była w lodówce w sklepie, plus jakieś pieczywo i owoce/warzywa. I sporo lodów Nirvana oraz Mythosa (greckiego piwa*).
Wspomnienia wspomnieniami, ale ze względu na dzisiejszy wynik meczu**, danie greckie jest jak najbardziej na czasie.
Składniki: 1 większy bakłażan, 2 ząbki czosnku, 2-3 łyżki gęstego jogurtu, sól, pieprz, sok z cytryny, oliwa z oliwek
Bakłażana piec w piekarniku, najlepiej pod grillem, ok. 30-35 minut w 220 st. C, aż skórka się pomarszczy, np. tak, jak widać na poniższym zdjęciu:
Bakłażana lekko wystudzić (tak, by można było go swobodnie wziąć do ręki). Obrać ze skórki. Miąższ umieścić w misce lub bezpośrednio w malakserze, lekko wycisnąć. Dodać drobno posiekane lub rozdrobnione ząbki czosnku, jogurt, sok z ok. 1/4-1/2 cytryny (do smaku), sól, pieprz. Zmiksować na gładko w malakserze lub blenderem. Sprawdzić doprawienie. Schłodzić przed podaniem (choć czasem się nie da…) i podawać skropione oliwą.
Pasta świetnie pasuje jako dodatek do pieczywa i do surowych warzyw. Tradycyjnie podaje się jako przekąskę, ale może także stanowić dodatek do dania głównego, np. dań z grilla. Jakkolwiek kiczowato to nie zabrzmi, dla mnie melizanosalata smakuje słońcem.
* O dziwo nie retsiny, bo sklepik jej nie prowadził. Dziwne. Może właściciel nie lubił (albo inni źli turyści wykupywali cały zapas). Nic straconego, nadrobiliśmy na innych wyspach 🙂
** Grecja: Nigeria 2:1.