Siedzę i się denerwuję, czy krótka podróż, w którą planowałam się udać w czwartek, dojdzie do skutku. Wiem, że nie mam żadnego wpływu na pył z Islandii i decyzje linii lotniczych, ale maniakalnie siedzę i czytam wiadomości, na przemian złoszcząc się i ciesząc (gdy przeczytam coś, co daje nadzieję). Cóż, jednak żadna obsesja nie jest dobra. W ramach prób oderwania się od list zamkniętych i otwartych lotnisk, proponuję tzw. recykling kulinarny, tj. kolejną odsłonę tarty rustykalnej Bajaderki. Tym razem z malinami:
Maliny były mrożone, ok. 300g, lekko rozmrożone. Puściły sporo soku, dlatego warto tartę dobrze podpiec od spodu (bdb się ją piecze na pergaminie na kamieniu). Można także dać trochę więcej mąki do wysypania pod spód owoców. Zrezygnowaliśmy z glazury, więc całość była dość kwaskowata.
A oto inne wersje, które wykonałam (poza klasyczną jabłkową) i które można znaleźć na blogu:
I wracam odświeżać strony informacyjne…