Niestety, w Polsce nie można dostać gorzkich pomarańczy (bitter/Seville oranges), najlepszego surowca do marmolady pomarańczowej. (A może ktoś gdzieś widział? Do tej pory jak pytałam się na różnych delikatesowych targach, patrzono na mnie jak na mutanta, ale może jednak gdzieś bywają?). Jako miłośniczka dobrej marmolady lub konfitury pomarańczowej, mam już na koncie parę domowych prób w tym zakresie (pisałam o nich na samym początku istnienia bloga). Od tego czasu jednak odeszłam od środków żelujących i wolę produkt au naturel, nawet jeśli bardziej płynny i wymagający ew. spasteryzowania.
Metoda, jaką się posłużyłam teraz (wcześniej też z niej korzystałam, bo jest prosta jak barszcz) pochodzi z How to be a domestic goddess (ale u mnie jest dużo, dużo mniej cukru). Pomysł zmieszania limonek z pomarańczami zaczerpnęłam zaś z Nigella gryzie (przepis na lody). UWAGA: konfitura ma wyraźną goryczkę w smaku, jeśli ktoś chce tego uniknąć, proponuję użyć samych pomarańczy lub dodać maksymalnie 1 limonkę.
Składniki: 3 słodkie bezpestkowe pomarańcze, 3 limonki (łączna waga wszystkich owoców wyniosła 800g), 500g cukru, sok z 2 cytryn
Owoce umyć, zalać wodą w dużym rondlu, by mogły swobodnie pływać w wodzie, zagotować. Gotować na niewielkim ogniu 2 h; w razie potrzeby dolać wody.
Owoce odcedzić, zostawiając niewielką ilość płynu, i posiekać drobno (tak, jak są, ze skórką – chyba najlepszą rzeczą w dżemie… :). Ja robiłam to nożem kolebkowym (siekaczem). Pokrojone cytrusy umieścić w rondlu z wylewką/grubym dnem, opcjonalnie podlać chochlą-dwoma płynu z gotowania, zasypać cukrem i pomału podgrzać, tak, aby cukier się rozpuścił zanim masa się zagotuje. Dodać sok z cytryn i gotować na wolnym ogniu ok. 15 minut, aż całość zgęstnieje. W połowie tego czasu sprawdzić słodycz – dla mnie pół kilo cukru było wystarczające, ale niektórzy wolą słodsze przetwory. Gotową masę przełożyć do umytych, wyparzonych słoików (+ u mnie wieczka przetarte spirytusem)., odstawić do góry nogami do zassania. Można opcjonalnie krótko spasteryzować (ok. 15 minut); ja to pominęłam, wychodząc z założenia, że cukru i kwasu jest wystarczająco dużo.
Ponieważ swoje owoce podlałam lekko płynem z gotowania, uzyskałam bardziej konfiturę niż marmoladę. Przetwory przechowywane w lodówce jednak gęstnieją, a konsystencję mają właściwie idealną – i do polewania, i do smarowania, co widać na załączonym obrazku. Tym razem pozuje mój drożdżowy chleb makowy.