Jak w tytule postu: przegrzebki, małże Św. Jakuba i skalopki (spolszczone scallops) to to samo, tylko różnie nazywane. Przyznaję, że najbardziej lubię nazwę skalopki, choć nie jestem przekonana co do jej poprawności językowej. Przegrzebki kojarzą mi się z grzebaniem, a małże Św. Jakuba brzmi jakoś pompatycznie. Skalopki zaś jakoś swojsko (prawie jak eskalopki ;). Tak czy inaczej, małże te są pyszne, dość „mięsne” i niewiele potrzeba, by wydobyć z nich smak. Niedawna konsumpcja w Amber Room sprawiła, że gdy niedawno je zobaczyliśmy w sklepie, nabyliśmy niemal bez namysłu. Przepis pochodzi z kontynuacji mojej ulubionej The French Kitchen, tj. The French Market. Podaję pełne proporcje wg autorki, na 6 porcji – imho większych przystawkowych – lub z 3 obiadowe, np. z niewielkimi dodatkami. U nas proporcje były nieco zaburzone, gdyż użyliśmy całej 1 kg paczki mrożonych przegrzebków, których chyba było trochę więcej, niż 18 sztuk, ale radziłabym się kierować jednak oryginałem.
Składniki: 700g niewielkich ziemniaków, 3 łyżki oliwy, ok. 200-210 bekonu/wędzonego boczku w plastrach, 1 łyżka octu z białego wina (u nas balsamico), posiekany pęczek estragonu (z braku użyliśmy pietruszki), sól i świeżo mielony pieprz do smaku, 18 dużych skalopek (przegrzebków) bez muszli, 3 łyżki masła
Ugotować ziemniaki na parze (idealnie wyszorowane, w mundurkach, jeśli jednak mają grubą skórkę, trzeba je obrać). Gdy ziemniaki się gotują, rozgrzewamy oliwę (1 łyżkę) na patelni i przesmażamy bekon na chrupko (ok. 6 minut). Przekładamy na ręcznik papierowy do osączenia. Gdy ziemniaki się ugotują, studzimy je na tyle, by można było je dotykać bez oparzeń 🙂 i kroimy w grube plastry. Mieszamy ziemniaki z osączonym bekonem, pozostałymi 2 łyżkami oliwy i octem oraz ziołami (estragonem/pietruszką) i doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Skalopki opłukujemy, osuszamy na ręczniku papierowym. W dużej patelni/rondlu rozgrzewamy masło i przesmażamy skalopki (partiami, chyba, że macie aż tak olbrzymią patelnię; usmażone już małże przekładamy np. na podgrzany talerz). Uwaga: wg p. Harris do zezłocenia wystarczy im po 1 minucie na stronę, u nas było to coś ok. 2-3 minut na stronę – radzę sprawdzać i nie przesadzić ze smażeniem, aby nie nie były zbyt twarde. Sałatkę ziemniaczaną rozdzielamy sprawiedliwie na tyle porcji, ile osób jedzących, na każdej porcji umieszczając po kilka przegrzebek. Podawać od razu. Można na stół dać cytrynę, by każdy sobie pokropił do smaku.
Prawda, że proste? Latem wyśmienicie by smakowało ze świeżym pieczywem i kieliszkiem schłodzonego rosé lub białego wina…