Na wstępie chciałam podziękować wszystkim uczestnikom Korzennego Tygodnia. Przepisów jest wiele i wyglądają fantastycznie. W ciągu najbliższych dwóch tygodni postaram się uporać z czytelnym podsumowaniem. Wiem, że jeszcze nie do każdego przepisu zajrzałam, ale postaram się to nadrobić (tylko czasu i chwili spokoju potrzebuję… A jakoś im bliżej Świąt, tym zdaje się jest tego mniej ;/).
Nie wiem, jak Wy, ale jesienią i zimą (choć na razie jej nie widać) mam wzmożony apetyt. Czasem próbuję się trochę oszukiwać i np. zamiast ciasta spróbować zaspokoić głód słodyczy jogurtem na słodko. Nic odkrywczego – parę łyżek dobrego, gęstego jogurtu (więc zazwyczaj niespecjalnie mało kalorycznego – hm…), trochę miodu i cynamonu i już. Albo, jak poniżej, syrop klonowy i orzechy…
… lub czekodżem śliwkowy od Tili (którym nadziewałam rogaliki):
Inny wariant to posiekane jabłko lub inne owoce, jogurt i rodzynki. Opcji na to zdecydowanie małe co nieco jest wiele, a jakie przyjemne (i ma się mniejsze wyrzuty sumienia niż po wchłonięciu kilkunastu ciasteczek).
A teraz z zupełnie innej beczki (i jaką ja mam kategorię do tej notki przypisać?): „trochę muzyki” z tytułu postu i wyjaśnienie, czemu jestem dziś trochę nieprzytomna. Jeśli ktoś śledzi moje „ćwierkanie„, wie, że wczoraj pojechałam na koncert Phillpe’a Jarousskiego do Katowic. Spędziliśmy wczoraj i w dziś w nocy łącznie 8 h w samochodzie, ale warto było. Nigdy wcześniej nie słyszałam Jarousskiego na żywo – nie udało mi się kupić biletów na wcześniejszy koncert w Krakowie, więc na bilety w ramach festiwalu Ars Cameralis polowałam zawzięcie. Kontratenor występował z orkiestrą Concerto Köln, wykonując utwory Haendla i Bacha. Właśnie M mi wytknął, że nic nie wspomniałam o towarzyszącym orkiestrze klawesyniście Nicolau De Figueiredo, którego grę także podziwialiśmy – a więc wspominam :). Artyści dostali kilka owacji na stojąco i bisowali czterokrotnie (a widać było, że przygotowali tylko 3 dodatkowe utwory – ostatni bis był powtórką z głównego koncertu). Gdyby ktoś się spytał: „A nie wystarczy posłuchać na Youtube?” – w przypadku takiej muzyki koncert na żywo robi ogromne wrażenie. Skoro jednak o Youtube mowa, oto Philipe Jaroussky i Nisi Dominus Vivaldiego:
A tu zdjęcie z wczoraj:
Koncert odbywał się w gmachu katowickiej Akademii Muzycznej, który wydaje mi się bardzo udanym przykładem na to, jak można połączyć architekturę tradycyjną z nowoczesnością. Poniżej widoki z galerii na dziedziniec wewnętrzny:
Swoją drogą, świetnym pomysłem jest, aby kawiarnia (patrz powyższe zdjęcie) była czynna także po koncercie – można się zreklaksować przy szklance lub filiżance czegoś dobrego, zamiast tracić nerwy w bardzo długiej kolejce do szatni. A kawa, w opinii M, całkiem dobra.