Pierniczki 2009

Pierniczki 2009Jak rok temu (i dwa, i trzy…) spotkaliśmy się z Madzią i E. na robieniu pierniczków (i piciu wina i domowego cydru, o którym niebawem). Nie obyło się bez przygód: przyprawa do piernika, inna niż zazwyczaj kupujemy, okazała się słodka, co odkryliśmy trochę późno (gdy M, próbujący surowego ciasta, określił je jako „dziwnie słodkie”). Zaczęło się redukowanie cukru w jeszcze nie wyrobionym cieście, spontaniczne dosypywanie pieprzu, imbiru i chilli, oraz mieszanie dwóch typów ciasta. Efekt końcowy był wciąż dość słodki, ale w stopniu akceptowalnym. Druga „przygoda” wiązała się ze zwarzoną polewą czekoladową, którą próbowaliśmy ratować, ale wyszło, hm, kontrowersyjnie. Stąd zdjęć tych pierniczków nie będę pokazywać 🙂

Przepis, jak poprzednio, pochodzący od Mamy E.

W tym roku zrobiliśmy mniej Muminków, za to więcej reniferów. Hitem były także witrażyki z niebieskimi (mentolowymi 😉 landrynkami, szczególnie w połączeniu ze złotym i srebrnym dekorem…

Pierniczki 2009

A poniżej widać część naszego plonu, przełożony do puszek i pudeł na czas leżakowania do Wigilii.

Pierniczki 2009

A oto, co zrobiłam tydzień wcześniej we własnym zakresie. Powiedzmy sobie szczerze: architektem nie jestem. Stworzyłam chyba najbardziej koślawy domek z piernika na świecie, trzymający się w pionie jedynie dzięki dużej ilości lukru z białka, robiącego za silikon 🙂 . Tylko dzięki wrodzonemu uporowi nie wyrzuciłam całości za okno (ale dobrze, że nikt nie słyszał, jak klęłam :). Podobno jednak wygląda jak domek. Korzystałam z tego samego przepisu, co na pierniczki, a poniżej widać tekturowy szablon, na bazie którego wycinałam ciasto. Szkoda, że nie przewidziałam, że pierniczki jednak rosną, i nie będą dokładnie takie, jak w szablonie… Może nie należało dodawać sody, ale chciałam, by choć część domku dało się kiedyś zjeść.

Pierniczki 2009

A całość podciągam pod akcję pierniczkową Malty:

Pierniczki 2009