Weekendowa piekarnia #49: Sefardyjskie bułeczki z dynią

Weekendowa piekarnia #49: Sefardyjskie bułeczki z dyniąGospodyni kolejnej piekarni, Gospodarna Narzeczona, zaproponowała pan de calabaza: sefardyjski chleb z dynią. Skorzystałam z opcji zrobienia nie chleba w formie warkocza, a bułeczek. Przepis gorąco polecam: efekt końcowy jest przepyszny. Bułeczki są pachnące, bardzo smaczne, miękkie, chałkowate i mocno puszyste (moje zapewne też dlatego, że trochę o nich zapomniałam…). Zsychają się ciut wolniej niż standardowe pieczywo drożdżowe, pewnie przez dodatek oleju.

Składniki na dwa półkilogramowe bochenki lub 16 bułeczek (lub 9 bułek, jak u mnie):

-115 g lub ½ szkl. dyniowego puree
-7 g lub 2 i 1/4 łyżeczki drożdży instant lub 21g świeżych (dałam 15g)
– po 1/2 łyżeczki mielonych kardamonu i imbiru
– 500g (3 i 3/4 szkla.) mąki chlebowej
– 140g lub 2/3 szkl. ciepłej wody
– 70g lub 1/3 szklanki cukru
– 8g lub 1 i1/2 łyżeczki soli
– 55g lub ¼ szkl. oleju
– 1 jajko plus ew. do posmarowania
– ziarna sezamu po posypania (pominęłam)

Pierwszy krok pominęłam, bo miałam zamrożone puree, i z niego skorzystałam. Jeśli go jednak nie macie, to dzień przed pieczeniem przygotowujemy puree z dyni. Obieramy, usuwamy pestki, kroimy na duże kostki i wykładamy na posmarowaną oliwą blachę. Pieczemy w temp. 190 st. C przez 1 godzinę. Potem przepuszczamy przez praskę i zostawiamy na noc na sitku, by pozbyć się jak największej ilości płynu.
Następnego dnia w misce mieszamy niedbale drożdże, kardamon, imbir z 90g czyli 2/3 szkl. mąki i ciepłą woda. Zostawiamy bez przykrycia na 10-20 minut. Powinny pojawić się pierwsze bąbelki. Do miski z bąbelkującym zaczynem dodajemy cukier, sól, olej, jajko, dynię, dobrze mieszamy. Dodajemy pozostałą mąkę. Kiedy ciasto przypomina kulę, wykładamy je na stolnicę oprószoną mąką i wyrabiamy. Myślę, że około 6-7 minut. Ciasto powinno być dość twarde (moje było umiarkowanie), ale dające się łatwo ugniatać, nie powinno się kleić. Miskę po cieście myjemy i namaczamy w gorącej wodzie (pominęłam namaczanie). Wyrobione ciasto przekładamy do ciepłej miski, przykrywamy folią i zostawiamy do wyrastania na 2-3 godziny. A gdyby tak je dwukrotnie złożyć po każdej godzinie (złożyłam raz)? Ciasto powinno potroić swoją objętość (moje nawet poczworzyło, bo zapomniałam o nim :). Przygotowujemy blachy do pieczenia, wykładamy je pergaminem lub smarujemy olejem. Ciasto dzielimy na dwie część i formujemy dowolne bochenki-warkocze/bułeczki. Zostawiamy do ponownegoo wyrastania na 60-90 minut, aż do potrojenia objętości. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C (ja piekłam na kamieniu, w 200 st. C). Wyrośnięty chleb smarujemy rozkłóconym ze szczyptą soli, posypujemy sezamem (pominęłam). Pieczemy około 40-45 minut. A bułeczki przez 25 minut (u mnie przez 19 minut – w wyższej temperaturze). Studzimy na kratce.

Weekendowa piekarnia #49: Sefardyjskie bułeczki z dynią