Gnocchi i małże nadziewane

Czyli: M gotuje z Gastronomy of Italy Anny del Conte. Oto dwa udane przepisy, które mój mąż niedawno wypróbował z tej księgi. Przy okazji się dowiedziałam, że gnocchi to nie tylko ziemniaczane kopytka: w zależności od regionu Włoch, mogą być przyrządzane z semoliną, ryżem, polentą itd. My jedliśmy gnocchi di patate, jak pisze Anna, charakterystyczne dla Lacjum i Wenecji Euganejskiej (Veneto).

Gnocchi i małże nadziewane

Gnocchi di patate (gnocchi ziemniaczane)

Składniki (na 4 porcje, u nas z 1/2): 1kg dobrze wymytych ziemniaków, 1 łyżeczka soli, 300g mąki, najlepiej włoskiej typ „00”, 1 duże jajo, 75g masła, 2 zmiażdżone ząbki czosnku, 3-4 porwane liście świeżej szałwi, 75g (3/4 szklanki) świeżo startego parmezanu

Ziemniaki ugotować w mundurkach, odcedzić i obrać jeszcze ciepłe. Rozdrobnić za pomocą tłuczka, ugniatacza lub innego narzędzia. W misce zmieszać mąkę z solą. Do rozgniecionych ziemniaków dodać roztrzepane jajo i połowę mąki z solą. Wyrabiać ciasto, dosypując pomału pozostałej mąki, aż masa będzie gładka, miękka i lekko lepka. Uformować wałki o ok. 2,5 cm średnicy, następnie pokroić je na 2 cm kawałki. Z tych ostatnich należy uformować gnocchi, spłaszczając lekko każde kopytko widelcem.

Następnie należy zagotować dużą ilość wody (ok. 5 litrów), nieosolonej, gdyż spowoduje to sklejanie się gnocchi. W między czasie przygotowujemy sos, stapiając na małym ogniu masło z czosnkiem i szałwią i gotując tak długo, aż piana zniknie, a masło będzie jasnozłote. Sos należy trzymać w cieple; przed podaniem usuwamy czosnek.

Gotujemy kopytka partiami, po ok. 30 sztuk na raz (lub mniej). Po wypłynięciu na powierzchnię wody gotujemy 20 sekund, po czym wyjmujemy je za pomocą szumówki. Każdą porcję polewamy sosem i posypujemy parmezanem.

Danie jest smaczne, proste i bardzo sycące. Może nie są to moje ulubione gnocchi (jeśli w ogóle takie istnieją :), ale warte spróbowania.

Natomiast to, że lubię małże, to żadna tajemnica. Oto wersja z nadzieniem, czyli cozze ripiene, zasadniczo danie przystawkowe… ale my zjedliśmy, jak zazwyczaj się to dzieje z małżami, jako danie główne. Przepis obala teorię, jakoby Włosi nigdy nie jedli sera z daniami z owoców morza.

Gnocchi i małże nadziewane

Cozze ripiene (małże nadziewane)

Składniki: 1,25-1,5kg (użyliśmy worka 2 l.) małży w skorupkach, 10 łyżek (ok. 3/4 szklanki) bułki tartej, 10 łyżek (jw.) posiekanej świeżej pietruszki, 2 drobno posiekane ząbki czosnku, świeżo mielony czarny pieprz, 7 łyżek oliwy, sól, 2 łyżki świeżo startego parmezanu lub pecorino

Umyć małże dokładnie i wyrzucić te, których muszle pozostaną otwarte, także po postukaniu o np. blat i umieszczenie na chwilę w zimnej wodzie. Nastawić piekarnik na 230 st. C. Małże umieścić w duzym rondlu. Gotować na dużym ogniu pod przykryciem (płyn dodatkowy nie jest konieczny, wystarczy to, co wydobędzie się ze owoców morza) ok. 4 minut, co jakiś czas potrząsając garnkiem, aż muszle się otworzą. Nie wylewać płynu powstałego podczas gotowania. Pozbywamy się 1/2 każdej muszli, pozostawiając 1 „skrzydło” muszli z mięczakiem w środku. Małże, które się nie otworzyły podczas gotowania wyrzucamy.

Przecedzamy płyn z gotowania przez sitko i gazę. W misce mieszamy bułkę tartą, pietruszkę, czosnek i szczodrze doprawiamy pieprzem. Dodajemy oliwę i 4 łyżki płynu z gotowania małży, dobrze mieszamy. Kosztujemy i doprawiamy do smaku. Układamy skorupki z małżami na 1-2 blachach do pieczenia. W każdej skorupce umieszczamy szczodrą szczyptę nadzienia z bułki i pietruszki, dociskamy palcem, by wypełnić muszlę. Posypujemy po wierzchu serem i zapiekamy ok. 10 minut w nagrzanym piekarniku (230 st.), zamieniając blachy miejscami w 1/2 czasu pieczenia, jeśli to konieczne.

Przepis jest bardziej pracochłonny niż inne prezentowane przeze mnie pomysły na małże, ale warto się trochę pobawić – dla późniejszej konsumpcji.