Kraków

To już ostatni merytoryczny wpis o naszych podróżach wakacyjnych (jeszcze będzie tylko jeden fotograficzny o zwierzakach w podróży). Wakacje zakończyliśmy bowiem krótkim pobytem w Krakowie. A Kraków to moje ulubione polskie miasto. Byłam w nim wielokrotnie, najwięcej razy na pierwszych latach studiów. Mam miejsca, do których zawsze wracam. Przede wszystkim odwiedzam kościół Franciszkanów, a potem… snujemy się po knajpach, księgarniach i sklepach, bo w Krakowie dobrze mi się robi zakupy ;). Poniżej kilka moich ulubionych miejsc…

Poranek można zacząć śniadaniem w Camelocie, choć można tam też wpaść na kawę lub coś mocniejszego. Uwaga! Nalewki (na zdj. orzechowa) są naprawdę mocne! Oczywiście najbardziej lubię siedzieć na oknie 😉

Kraków

Jeśli w Camelocie nie wypijemy kawy, nic straconego: rzut beretem od „zaułka Niewiernego Tomasza”, na tej samej ulicy, jest Cafe Larousse: małe, obklejone stronami ze starej encyklopedii Larousse’a wnętrze, które od lat się nie zmienia – i mam nadzieję, że tak pozostanie, choć podsłuchana rozmowa chyba właścicieli kawiarnii mnie bardzo zaniepokoiła. Proszę się nie zmieniać, nie potrzeba kolejnej sieciówki! Kawa jest mocna, a wypieki domowe.

Kraków

Jeśli wolimy herbatę, możemy przespacerować się na Grodzką do Wiśniowego Sadu, by przy dźwiękach rosyjskiej muzyki wypić herbatę z konfiturą i zakąsić słodkie lub małe co nieco. W ofercie są także alkohole i ukraińskie piwo.

Kraków

Na lunch/drugie śniadanie często wpadam do Chimery na Św. Anny, na sałatki i niecodzienne napoje (np. z selera czy pokrzywy z limonką). A na obiad poszliśmy tym razem…

I teraz będzie miejsce, które odwiedziliśmy pierwszy raz, tj. restauracja Ancora Adama Chrząstowskiego, znanego widzom kuchnia.tv. Przeczytałam o miejscu przypadkiem przed przyjazdem do Krakowa. M b. się zapalił do odwiedzin, ja byłam bardziej sceptyczna. Eleganckie kopczyki artykułów spożywczych pomazane artystycznie sosem  to nie to, co lubię najbardziej, a tego się obawiałam po obejrzeniu strony www.  Na szczęście rzeczywistość okazała się ciekawsza (czy też smaczniejsza), choć niewątpliwie Ancora to miejsce aspirujące do zdobycia uznania Michelina :). Czy na nie zasługuje? Pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne, jeśli chodzi o obsługę kelnerską, wino i przystawki, niestety potem wystąpiły pewne zgrzyty. Chętnie bym poszła jeszcze raz, by wydać ostateczną opinię. Z pewnością warto spróbować tamtejszej kuchni. Nasze wrażenia szczegółowo spisał M w swojej recenzji na gastronauci.pl (pt. „Prawdziwa zagadka”), dokąd Was zapraszam, a poniżej parę zdjęć.

Oto przystawki, które bardzo nam smakowały: zupa rakowa z grzanką z kawiorem…

Kraków

… oraz carpaccio z tuńczyka.

Kraków

Intermezzo, czyli sorbet cytrynowy z wódką, coś, z czym nigdy nie spotkałam się w restauracji, jedynie czytałam u Petera Mayle’a. Sorbet ma na celu zrobienie „trou” (dziury) w pełnym żołądku, by można było coś jeszcze zmieścić.

Kraków

Najsłabszy punkt programu: mój jesiotr. Oto mamy kopczyk! Sos z marynowanych ogórków z koprem (warstwa 1) był ciekawy, ale ryba trochę  wodnista, buraczki pod rybą za miękkie, a puree zupełnie rozciapane.

Kraków

I, na koniec, miejsce tylko trochę spożywcze: księgarnią z kawiarnią Massolit Bookstore na ulicy Felicjanek.

Księgarnia oferuje książki w języku angielskim – nowe i mniej lub bardziej używane. Wygląda tak, jak księgarnia powinna: z regałami zapełnionymi pod sufit, kącikiem dla dzieci z zabawkami (przy książkach dziecięcych), z drabinkami, by sięgnąć do najwyższych półek. Warto pamiętać, że księgarnia to nie tylko sklep od frontu, ale także druga część w głębi, w zaadaptowanym mieszkaniu. Parę książek tam nabyłam 🙂 Można napić się kawy lub lemoniady i zjeść coś słodkiego.

Kraków