Najpierw były twarogi domowe i pozostała z nich serwatka, potem Gospodarna Narzeczona podsunęła mi swój przepis na chleb serwatkowy, i wpadłam – robiłam go już 3 razy. Ponieważ po powrocie z wakacji rzuciłam się produkować domowo ser i chleb, przepis niejako sam się nasunął. Tym razem 50g mąki białej zastąpiłam wieloziarnistą (odpowiadającą najprawdopodobniej graham typ 1850 – najprawdopodobniej, bo firma Lubella nie umieściła stosownych informacji na opakowaniu). Miąższ wyszedł gęstszy, mniej dziurzasty, ale także bardzo, bardzo smaczny i delikatny. I ta skórka, miękka i pachnąca… Nie posiadając serwatki (a czy to, w czym pływa mozzarella w woreczkach, nią nie jest?) sądzę, że można by zaryzykować z lekko rozcieńczoną maślanką… lub może kefirem? Poniżej przepis za Narzeczoną.
Składniki: 500g mąki pszennej chlebowej (typ 850) (100%) – u mnie luksusowa 550 LUB 450 g mąki chlebowej i 50 g pszennej wieloziarnistej/graham, półtorej łyżeczki drożdży (2%), 300g serwatki (60%), 2 łyżeczki miodu (2%), łyżeczka soli i szczypta (2%), 50g miękkiego masła (10%)
W misce mieszamy serwatkę, drożdże i miód, aż wszystkie składniki się rozpuszczą. Dodajemy połowę mąki i sól, mieszamy na jednolitą masę i odstawiamy na 30 minut. W tym czasie, w drugiej misce mieszamy pozostają mąkę z masłem, aż całość będzie przypominać okruchy. Po upływie pół godziny mieszamy obie zawartości misek i wyrabiamy na gładkie, miękkie ciasto. Ciasto jest mało klejące i odstaje szybko od ręki. Dajemy mu odpocząć 10 minut. Przekładamy je posmarowaną olejem kukurydzianym stolnicę i wyrabiamy 10 sekund. Ponownie do miski na 10 minut i ponownie wyrabiamy 10 sekund, obie czynności powtarzamy jeszcze raz. Tym razem odstawiamy na pół godziny. Po tym czasie formujemy okrągły bochenek, uprzednio odgazowując (ma naprawdę wielkie pęcherze). Odstawiamy do wyrastania na godzinę w koszu lub na omączonym blacie. Rozgrzewamy piekarnik z kamieniem do temperatury 220 st. C. Nacinamy wedle uznania i pieczemy z parą około 40 minut, można trochę zmniejszyć temperaturę po 20 minutach. Chodzi o to, by chleb był złoto-brązowy, a temperatura wewnątrz bochenka wahała się od 90 do 95 st.C.
Polecam – nie tylko na starość… 😉
PS z 22.01.2010:
I z masy chlebowej można zrobić także świetne bułeczki. Piec 20-25 minut w tej samej temperaturze (skręciłam po ok. 12 minutach do 200 st.)