Oto moja propozycja na Kulinarną Noc Kupały 😉 (patrz banner). Przygotowałam ją podczas weekendu na działce. Zrywając zielone pędy młodego czosnku, który zasiałam w sposób dość chaotyczny w ogrodzie, i liście lubczyku, czułam się jak czarownica. Brakowało mi tylko stosownego stroju*.
Bazą do przepisu były inne chleby drożdżowe, które robiłam, a kształt – taki sobie wyobraziłam.
Składniki: 450g mąki chlebowej, 50g mąki pszennej razowej, 15g świeżych drożdży (lub 1,5 łyżeczki drożdży instant), 1,5 łyżeczki soli, 2 łyżki posiekanych zielonych pędów czosnku (ew. dymki lub szczypiorku) i tyle samo świeżego lubczyku, łyżeczka całego kminku, (opcjonalnie) 0,5 łyżeczki kopru włoskiego, 300ml letniej wody, (opcjonalnie) jajo do glazury
Wszystkie składniki (poza jajem) wymieszać w misce, odstawić pod przykryciem na 10-15 minut. Wyrobić gładkie ciasto. Odstawić do podwojenia objętości (ok. 1 h). Po tym czasie podzielić ciasto na 3 części, z każdej uformować wałeczek, a następnie zapleść chałkę. Połączyć koniec i początek warkocza, by powstało koło (jak na zdjęciu).
Odstawić do napuszenia (ok. 40 minut). Nagrzać piekarnik do 225-230 st. Posmarować chleb roztrzepanym jajem (ew. mlekiem, lub niczym) i piec z parą ok.40-45 minut.
Chleb jest prosty, a pachnący i efektowny. Tu widać przekrój:
*Mam taką spódnicę, dość spraną, czarną w batikowe amarantowe kwiaty, którą kupiłam jakiś czas temu w lumpeksie. Bardzo lubię ją nosić w wakacje; ma bardzo praktyczne kieszenie, np. na różne rzeczy znalezione w ogrodzie. M co prawda powiedziałby, że to nie strój czarownicy, tylko Cyganki; często, gdy ją noszę, śpiewa „Cygaaanie przyjechali, cyyyganie…”, i nie jest to komplement. Hm.