Tak, to znowu mój ulubieniec. Wykonanie takie, jak zawsze (chyba znam przepis na pamięć :), ale góra tym razem jak w tej tarcie, tylko w 1/2 proporcji. A więc, na gotowy sernik 20-21 cm potrzebujemy na polewę:
Składniki: 1/2 szklanki cukru, 3 łyżki białego wina lub wody, 0,5 łyżeczki ekstraktu waniliowego, 3 niewielkie łodygi rabarbaru (waga ok. 250-300g), pokrojone na ok. 2-3 cm kawałki, 0,5 łyżki skrobi kukurydzianej (można zastąpić ziemniaczaną), 1 łyżka zimnej wody.
Zmieszać wino/wodę, cukier i ekstrakt waniliowy. Włożyć rabarbar do płytkiej formy, zalać przygotowanym gęstym syropem i piec pod przykryciem przez 30 – 40 min w 180 st. C, aż zmięknie. Odlać syrop do rondelka, a rabarbar pozostawić w foremce. Zagotować syrop, zmieszać skrobię kukurydzianą z zimną wodą i mieszając trzepaczką (energicznie i sprawnie, żeby nie powstały „gluty”) dodać do syropu. Syrop powinien prawie od razu zgęstnieć; gdyby nie zmienił wyraźnie konsystencji, można dodać dodatkowe 0,5 łyżeczki skrobi zmieszane z łyżeczką wody. Zdjąć syrop z ognia, zalać rabarbar powstałym kisielem i całość schłodzić. Przełożyć na wierzch zimnego, upieczonego sernika i całość ponownie schłodzić.
Taka wersja też jest bardzo smaczna. Kwaskowaty rabarbar bardzo dobrze równoważy kremową masę serową. I nie muszę chyba dodawać, że po serniku zostały już tylko wspomnienia (i zdjęcia :). A gdyby kogoś ciekawiło, tak się prezentuje sernik „łysy”, chłodzący się po upieczeniu: