Danie pt. przegląd lodówki, albo potrzeba matką wynalazków + wypadkowa różnych przepisów na tarty porowe. Zaskakująco smaczne. Na moim ulubionym cieście maślankowym, bo trzeba było zużyć maślankę, uprzednio zrobionym, schłodzonym, rozwałkowanym, schłodzonym w foremce i następnie podpieczonym 7 minut z fasolkami + 8 minut bez obciążenia w 200 st.
Farsz (proporcje na małą tartownicę, ok. 24 cm): 2 grube pory lub 4 małe (białe części + ew. mała część zielonej) pokroić w półplasterki. 50 g boczku posiekać, usmażyć na chrupko na patelni. Usunąć boczek z patelni, odłożyć na bok, a na wytopionym tłuszczu przesmażyć chwilę pory (jeśli za mało się wytopi, dodać trochę oliwy). Lekko posolić, skręcić ogień na mały/średni, lekko podlać całość wodą (ok. 2 łyżek), dodać (niekoniecznie) ok. 1/4 łyżeczki mielonego kwiatu gałki muszkatołowej/1,5 całego suszonego kwiatka gałki muszkatołowej i sporo pieprzu. Dusić pory pod przykryciem, mieszając od czasu do czasu, aż będą zupełnie miękkie (ok. 25 minut). Przygotować sos: zetrzeć ok. 50 g sera żółtego, wymieszać z 1 jajem i ok. 150-200 ml śmietanki kremówki, doprawić solą, pieprzem, szczyptą chilli i ponownie kwiatem gałki muszkatołowej, jeśli jej użyliśmy do porów. Pory wymieszać z podpieczonym boczkiem, wyłożyć na podpieczony spód, zalać sosem. Piec ok. 25 minut w 190 st., aż wierzch się zrumieni.