Składniki: pęczek włoszczyzny, 2 kg buraków, liść laurowy, ziele angielskie, pieprz, sól, kwasek cytrynowy, cukierBuraki obrać, pokroić w plastry, zasypać obficie (ja bym poprawiła na niezbyt obficie…) cukrem, odstawić na noc/kilka godzin, by puściły sok. Po tym czasie w jednym garnku ugotować wywar z obranej, oczyszczonej włoszczyzny wraz z 1 liściem laurowym i po łyżeczce ziela angielskiego i pieprzu w ok. 2 litrach wody. Warzywa mają się gotować do miękkości. W tym samym czasie ugotować do miękkości buraki w małej ilości wody z 1/2 łyżeczki kwasku cytrynowego. Następnie połączyć w jednym garnku buraki wraz z wodą z ich gotowania z przecedzonym wywarem warzywnym. Całość podgrzewać – nie zagotowując! – delikatnie ok. 1 h. Doprawić do smaku (u nas zwłaszcza obficie pieprzem).
Zupa wyszła w pięknym kolorze, esencjonalna, dość pieprzna, rozgrzewająca. Jak na debiut: piątka z plusem dla męża. Ja bym tylko zredukowała ten cukier…
PS. Tymczasem podczas porządków odkopałam W staropolskiej kuchni Lemnis i Vitry i w wolnej chwili oddam się lekturze – może mnie zainspiruje?
PS 2. Kubek na zdjęciu jest zgodny z rodzinną tradycją: moja mama kiedyś zbierała ceramikę Włocławka.