Powidła

Śliwki już właściwie się kończą. Może jednak zdążycie kupić choć z kilo-dwa słodkich (ale nie przesadnie – ciut kwaskowości powinno być) i dojrzałych węgierek, nawet lekko przejrzałych, o wyraźnym smaku, właśnie do zrobienia tradycyjnych powideł bez cukru. A przepisu właściwie nie ma, tylko metoda.

Powidła

Śliwki (najlepiej minimum 3 kilo, bo się redukują, ale jeśli nie ma więcej…) umyć, przejrzeć, wydrylować, wrzucić do dużego garnka, najlepiej o grubym dnie. Podlać lekko wodą, zagotować, skręcić ogień na niewielki i tak na małym ogniu gotować łącznie kilkanaście do nawet 20 h, czyli w praktyce – 2-3 dni. Gotowe powidła będą jednolitą, dość gęstą masą. Jeśli śliwki będą dobre, nie powinno być konieczności dodawania cukru. Jeśli nie – może trzeba będzie dosłodzić, co najlepiej robić pod koniec gotowania, dosypując niewielkie ilości cukru i kosztując. Gorące powidła przelewamy do gorących, wyparzonych słoików, odstawiamy do góry dnem do zassania (można przykryć kocem).

PowidłaTak przygotowanych powideł (z boku widoczne zdjęcie: dokumentacja z nakładania) nigdy nie pasteryzowałam i nigdy – pod warunkiem zachowania czystości – się nie zepsuły. Że świetne na chleb, nie muszę przekonywać, ale także sprawdzają się jako nadzienie do ciast, np. do tzw. marmoladziaka (strucli).

PS. Czy widzicie kto/co siedzi na półce za śliwkami na 1 zdjęciu u góry?