Jedna rzecz, która mnie trochę rozczarowała, to zdjęcia. W większości książek Nigelli fotografie mi się podobają, np. w przedostatniej Nigella Express czy moim ulubionym Feast. Jednak tu, choć bardzo estetyczne i profesjonalne, są dość zimne (może ze względu na dobór kolorów – wystrój biało-czerwono-zielony, ew. srebrny plus białe tło?), a przedstawione dania sprawiają wrażenie jedynie dekoracji. Przykładem może być strona poniżej:
Na szczęście nie wszystkie zdjęcia są takie, czego dowodem:
Podsumowując: fanom „domowej bogini” książka zapewne się spodoba, ale tym, którzy żadnej książki Nigelli jeszcze nie mieli w rękach, polecam nieodmiennie Feast albo How to be a domestic goddess.
PS. Zapomniałam wspomnieć o polskim akcencie. Już na zdjęciach wewnątrz okładki Nigella Express było widać polskie produkty, m.in. wódkę miodową Krupnik. Chyba zasmakowała autorce, bo w Nigella Christmas jest przepis na grzaną wódkę z miodem, która ma naśladować… właśnie Krupnik. Przepis kończy się swojskim: „Na zdrowie!”
Related posts
Tagi
akcje blogowe bakalie bezmięsne chleb cytrusy czekolada desery korzenne kuchnia austriacka kuchnia brytyjska kuchnia francuska kuchnia polska kuchnia retro kuchnia włoska kuchnia świąteczna makaron mięso nabiał na drożdżach napoje na zakwasie nowalijki owoce pieczywo podróże przekąski przetwory domowe recenzje restauracje ryby strączkowe słodycze warzywa Weekendowa Piekarnia wykorzystanie resztek wypieki zioła zupa śniadanie