Dopiero drugi raz robiłam domowy makaron. Nie dlatego, że go nie lubię, ale dlatego, że wałkowanie ręczne jest dość męczące (porządna włoska mamma musi mieć krzepkie ramiona…) i trwa długo, a maszynki nie posiadam. Faktem jednak jest, że robienie samemu makaronu daje sporo satysfakcji i raz na jakiś czas warto się poświęcić i poćwiczyć mięśnie ramion ;). Prezentowany sos (na Festiwal Dyni) można także oczywiście zjeść z makaronem fabrycznym, np. tagliatelle czy farfalle (kokardki), lub płaskimi szerokimi wstążkami.
Makaron: Na każde 100 g mąki (najlepiej włoskiej makaronowej) bierzemy 1 jajo, przy czym przyjęłabym, że z 400 g mąki można przyrządzić ok. 4 średnich porcji makaronu. Mąkę zagniatamy z jajami aż utworzy się gładkie i jednolite ciasto. Trwa to dość długo, nawet mikserem z hakiem lub końcówką do ucierania (kilkanaście minut). Jeśli ciasto bardzo długo nie chce się zagnieść (zwł. jeśli jaja były nieduże), można dodać odrobinę zimnej wody – ok. 1/2-1 łyżeczkę. Gotowe ciasto owinąć w folię, odłożyć w temperaturze pokojowej na co najmniej 30 min, a do 3 h. Po tym czasie rozwałkować jak najcieniej (1 mm lub niewiele więcej) ręcznie lub w maszynce, zwinąć w wałek i pokroić na żądaną grubość wstążek. Osobiście lubię ok. 2 cm x 10/15 cm papardelle, ufając Annie del Conte, że są najmniej kłopotliwe; wystarczy je zostawić rozłożone na blacie na ściereczce, gdy gotujemy wodę na makaron, nie trzeba dodatkowo suszyć, by zachowały kształt w gotowaniu. Jeden arkusz makaronu pokroiłam na tzw. stracci, zainspirowana Jamie’em Oliverem, czyli kwadraty (czyt. duże, niechlujne łazanki) dowolnego kształtu, i je ugotowałam do sosu z dyni. Makaron gotujemy al dente, ok. 3 min.
Sos (na 2-4 porcje, zależnie od wielkości): ok. 750 g dyni pozbawionej pestek, ale ze skórą, w 1-2 kawałkach, skropić oliwą, posypać paroma listkami szałwi, ułożyć skórą do góry na 5 nieobranych ząbkach czosnku. Piec ok. 40 min w 190 st., aż miąższ będzie zupełnie miękki. Lekko wystudzić, pozbawić dynię i czosnek skórki i zmiksować wraz z sokiem i szałwią z pieczenia, a także solą, pieprzem, 1/2 łyżeczki kwiatu gałki muszkatołowej (ew. 1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej), opcjonalnie suszoną szałwią, łyżką dowolnego octu winnego i 1/2 łyżki oliwy. Sprawdzić doprawienie. Gotowy sos wymieszać z ugotowanym makaronem, podawać posypane parmezanem lub serem pecorino.
A ponieważ zostały nam pestki dyni, wreszcie sprawdziłam, czy świeże uprażone są lepsze od suszonych, jak wszyscy mówią i… przepadłam. Od dziś będę zawsze prażyć pestki – w naczyniu żaroodpornym lub na blaszce w piekarniku, w 190-200 st., skropione oliwą, lekko posolone i ew. oprószone chilli, do lekkiego zbrązowienia (ok. 20-30 min.)