Ciasto-czekoladowy mus

Chyba moje ulubione bardzo, bardzo czekoladowe ciasto… Chocolate mousse cake z How to be a domestic goddess.

300 g czekolady gorzkiej, możliwie dobrej oraz 50 g mlecznej (jw.) stapiamy (najlepiej na parze) z 175 g masła. Odstawiamy. W misce ucieramy 100 g drobnego cukru i 100 g jasnego (ja miałam ciemny) muscovado z 8 żółtkami jaj (białka zostawiamy). Masa ucierana ma mieć konsystencję majonezu. Dodajemy 1 łyżkę esencji waniliowej i szczyptę soli, dodajemy schłodzoną masę czekoladową. Następnie 8 białek, które odłożyliśmy do miseczki, ubijamy, aż zrobią się zwartą masą, ale nie będą zbyt sztywne/suche. Zabielamy masę czekoladową odrobiną białek, mieszamy, a następnie delikatnie dokładamy pozostałe białka. Na tym etapie możemy masę schłodzić i zjeść jako mus, albo upiec. W tym celu bierzemy foremkę tortową 23/24 cm, wykładamy od WEWNĄTRZ folią aluminiową, najlepiej mocną lub dwa razy. Przelewamy mus do tortownicy wyłożonej folią, tortownicę do brytfanki i dolewamy gorącej wody do ok. 2,5 cm wysokości tortownicy. Pieczemy w kąpieli wodnej w 180 st., przez ok. 50-60 min (ale 50 min spokojnie starczy – wierzch ma być stały, a spód wilgotny). Ciasto rośnie w piekarniku, potem opada., może lekko pęknąć wierzch. Przechowujemy w lodówce.

Osobiście wolę to ciasto schłodzone na drugi dzień, choć trzeba przyznać, że w kilka h po upieczeniu, wystudzone, ale przed umieszczeniem w lodówce, jest delikatniejsze. Ogólnie jednak smakuje jak gęsty, zmrożony mus mocno czekoladowy… Zresztą, spróbujcie sami.