Nie lubię tego w butelkach – nie zabijcie mnie, ale kojarzy mi się z coca-colą – choć znam tylko polski (słyszałam pochwały pod adresem ukraińskiego). Zeszłego lata jednak, podczas obiadu w Miškiniskiš (jeśli nie przekręciłam nazwy) na Litwie, piliśmy pyszny domowy kwas chlebowy. Był mętny, lekko brązowy, trochę pachnący miodem i mocno drożdżami, z pływającymi na dnie rodzynkami. Kiedy trafiłam na przepis Piotra Bikonta w Dialogach języka z podniebieniem, postanowiłam wypróbować – i polecam. Robiłam z ½ przepisu, tj. z 0,5 kg bochenka chleba razowego, i na takie proporcje podaję przepis wraz z uwagami.
Składniki: 0,5 kg chleb razowy (najlepiej dobrej jakości, prawdziwie ciemny, np. na miodzie), 5 l wody, 25 g drożdży (można użyć 1 saszetki suszonych), 280-300 g cukru (w oryginale było więcej – 375 g) lub 250 g cukru i ok. 4 pełnych łyżek miodu, rodzynki
Chleb pokroić w kostkę i ususzyć, można w piekarniku, zalać gorącą wodą i pod przykryciem odstawić na 12 h (lub dłużej). Drożdże rozmieszać z odrobiną ciepłej wody. Chlebową wodę przecedzić przez gazę lub, jak u mnie, przez dwa gęste sitka (siatki do patelni, chroniące przed gorącym tłuszczem), chleb delikatnie wycisnąć. Uwaga: nie wyszło mi tyle płynu, ile weszło, tj. z wlanych 5 l uzyskałam około 3,7 l. Wymieszać chlebową wodę z cukrem/cukrem i miodem oraz drożdżami, przykryć, odstawić do sfermentowania następne 12 h. Po tym czasie odszumować mieszaninę, przelać do wyparzonych butelek/słoików, w których umieściliśmy rodzynkę lub rodzynki (P. Bikont zaleca jedną na butelkę, nie precyzując ich objętości – ja dałam po 3 rodzynki na litrowy słój). Zalecam nie nalewanie do bardzo pełna – napój fermentuje i może wycieknąć. Zakręcić szczelnie i umieścić w chłodnym miejscu typu piwnica. Napój gotowy jest do spożycia po 3 dniach, podobno można przechowywać kilka miesięcy.
Mój kwas jest stosunkowo jasny, ponieważ taki był chleb razowy kupiony w Szczytnie (z jakiegoś powodu trudno tam dostać naprawdę ciemne pieczywo). Uwaga: smak wciąga (został nam jeden słoik!), ale warto pamiętać, że napój zawiera alkohol (nie mam możliwości zmierzenia, ale sądzę, że może osiągać % piwne). A skąd wiem, że zawiera alkohol? Czuję 🙂 – nie w smaku, ale po pewnej lekkości głowy po wypiciu…