Nie przepadam za smażonymi daniami. Większość placuszków lub kotlecików warzywnych, za które zabierałam się w przeszłości, kończyła rozpadnięta na całej patelni i była z niej zdrapywana w charakterze okruchów. Placuszki, które zobaczyłam u Eli wydały mi się jednak obiecujące. Miałam dobre przeczucie – nie rozpadają się, trzymają kształt nawet mimo braków symetrii/foremności (starłam cukinię obieraczką, jak Ela) i są całkiem, całkiem smaczne. Mój przepis minimalnie „odchudzony”, bo zamiast śmietanki mieszanka mleka i jogurtu.
Składniki (dla 2 dorosłych osób na obiad): 2 małe cukinie, 2 jajka, 100g maki, 4 łyżki śmietanki (lub 2 łyżki jogurtu naturalnego i 2 łyżki mleka), szczypta suchych drożdży, skórka starta z ½ cytryny, 3-4 porwane listki szałwii (+ u mnie trochę tymianku cytrynowego), sól i pieprz, olej do smażenia
Cukinie pokroić na bardzo cienkie plasterki (lub obieraczką zrobić wstążki, jak Ela i ja – polecam). Składniki ciasta dokładnie połączyć, żeby nie było grudek. Dodać cukinię i zamieszać tak by wszystkie plasterki pokryły się ciastem. Odstawić na 30 minut. Następnie nalać na patelnię cienka warstwę oleju (tak by przykrył cale dno) i smażyć placuszki na złoty kolor. Przed podaniem posolić (i nie przesadzać z solą).
Polecam do tego ostry lub wyrazisty chutney lub sos warzywny/pomidorowy.