Ciasto marchewkowe

Z przepisu mojej świeżo upieczonej szwagierki (tzn. o ile żona szwagra to szwagierka…?) E. (dziękuję!). Jadłam różne ciasta marchewkowe, ale to najbardziej mi smakuje. Wilgotne, ale nie przesadnie, długo utrzymuje świeżość (dzięki marchewce i olejowi – nie zamieniałam na inny tłuszcz). Proporcje są na dość dużą ilość – można piec w większej blaszce piekarnikowej lub w średniej, wtedy czas pieczenia będzie dłuższy, a ciasto wyższe.

Składniki: 1 i 1/4 szkl. oleju (dałam trochę mniej – niewiele ponad 250 ml), 4 jaja, 2 szkl. drobno utartej marchewki, 2 szkl. mąki, 2 szkl. cukru (można dać trochę mniej – u mnie ok. 1 3/4 szkl.), 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 2 łyżeczki cynamonu, 2 łyżeczki sody, szczypta soli, orzechy, rodzynki (te ostatnie namoczyłam w gorącej wodzie i kapce rumu)

Jaja utrzeć z cukrem na puszystą masę. Dodawać stopniowo mąkę i olej, na końcu marchew, proszek do pieczenia, sodę, cynamon, orzechy i rodzynki. Piec w temp. 180 st., ok. 40 min. na dużej blasze, 60 min na średniej (tzw. na „pół piekarnika”). Środek wolniej się dopieka, więc należy dobrze sprawdzić patyczkiem.

Po ostudzeniu można udekorować cukrem pudrem, lukrem lub polewą – ja jednak posłuchałam E., która sugeruje podawać do tego serek waniliowy, i to był dobry pomysł.
Jeśli chodzi o kombinacje ze składem, które chodzą mi po głowie, to można by: zastąpić część mąki mielonymi migdałami i/lub kakao (murzynek marchewkowy); dodać przyprawę do piernika; zastąpić część oleju musem jabłkowym; użyć brązowego cukru. Nie próbowałam zamienić oleju na stopione masło czy margarynę, jeśli ktoś chce – można spróbować. Tak czy inaczej, bardzo polecam.