Moje ulubione programy z Nigellą to najstarsze odcinki Nigella gryzie, z 2000 r., na podstawie jej pierwszej książki How to eat. Żył wtedy jeszcze John Diamond, pierwszy mąż Nigelli, i nawet pojawia się czasem na ekranie. Nigella jest młodsza, znacznie mniej "zrobiona" (włosy nie wyglądają na specjalnie ułożone, makijaż nie rzuca się w oczy), mniej "glamour" (choć zarazem chyba sporo szczuplejsza niż obecnie). Zachowuje się na ekranie bardziej naturalnie, mniej gra niż np. w Nigella Express, a formuła programu przypomina How to eat, które czyta się miejscami jak strumień świadomości. I tak gdzieś w potoku wymowy, chyba w odcinku "Fast food", Nigella mimochodem wspomina – i pokazuje – błyskawiczną zupę pomidorową dla maluchów, zrobioną na bazie sosu do spaghetti. Wypróbowałam ten patent, gdy potrzebowałam czegoś ciepłego i "na pocieszenie" na kolację, i mi się spodobało. Ponieważ jednak nie używam gotowych sosów do spaghetti, i jedyne, jakie na przestrzeni ostatnich paru lat kupiłam, nabyłam celem przerobienia na ww. zupę, wypróbowałam metodę zrobienia zupy z surowca na moje sosy do makaronu, tj. pomidorów z puszki. Oczywiście, jak najbardziej to działa.
W wariancie najprostszym, wg. Nigelli: bierzemy słój dobrego pomidorowego sosu do makaronu, rozcieńczamy nieco gorącą wodą, doprowadzamy do wrzenia, dorzucamy garść ryżu (najlepiej basmati lub inny szybko się gotującego), gotujemy aż ryż zmięknie. Można regulować gęstość zupy ew. dodając więcej wody pod koniec. Podajemy z parmezanem lub innym startym serem. W wariancie moim, tylko minimalnie bardziej skomplikowanym: tak samo rozcieńczamy puszkę pomidorów w kawałkach, możliwie dobrych (lubię np. firm Melissa czy Valfrutta), doprawiamy solą/pieprzem, sporą ilością ziół (oregano, tymianek, lubczyk) suszonych i/lub świeżych, można dodać szczyptę chilli, jeśli dzieci nie jedzą. Można dodać także plaster lub dwa pora. Dalej jak wyżej postępujemy z ryżem. Podajemy z parmezanem, jw., i dodatkowo posypane np. bazylią i/lub pietruszką.
To się nazywa "comfort food".