Panie i Panowie, oto chleb na zakwasie i tylko na zakwasie. Tym zakwasie, który wyhodowałam w zeszłym tygodniu, a przepis zaczerpnęłam ze strony Mirrabelki, która z kolei wzięła go od Liski. Kopiuję przepis za Mirrabelką (zakłada on, że wcześniej wyhodowaliśmy zakwas):
Etap I: 250g gorącej wody , 50g mąki żytniej chlebowej – wymieszać wieczorem poprzedzającym dzień pieczenia
Etap II: następnego dnia dodać: 200g zakwasu z mąki żytniej, 300g mąki żytniej chlebowej, 2 łyżki oleju, 1 łyżka brązowego cukru lub melasy (u mnie to ostatnie, można użyć miodu), 1 łyżeczka soli – całość wymieszać ręcznie lub w maszynie. Ciasto jest dość rzadkie i nie wymaga długiego wyrabiania (to prawda, moje po prostu wymieszałam, kleiło się mocno). Pozostawić do wyrośnięcia (u mnie ok. 2 h i trochę napuchło, ale nie było bardzo wyrośnięte). Następnie przełożyć do formy keksowej, naciąć o ile się da, posmarować olejem i dać porządnie wyrosnąć jeszcze ok. godziny (u mnie na 4 h, bo musiałam wyjść z domu – i jw., nie wyrosło mocno). Piekarnik nastawić na ok. 210 st C. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 35 minut. Po upieczeniu można odwrócić i dopiec jeszcze spód przez kolejne 10 minut.
Jak na debiut zakwasowy, jestem bardzo zadowolona – chleb pięknie pachnie, skórka jest przypieczona a nie nazbyt twarda, chleb jest wilgotny (nawet martwiłam się wczoraj, czy nie zanadto, dziś „okrzepł” i już mnie to nie niepokoi). Ogólnie, to pierwszy bochenek, który dorównuje chlebom razowym od mojego ulubionego „pana z wozem”, u którego kupuję chleb w W-wie. Zastanawia mnie jedynie małe wyrośnięcie, nawet po pobycie w piekarniku – nie wiem, czy jest to kwestia mocy zakwasu, użytej mąki, czy po prostu tak wyszło?
PS z 9.03.2011, czyli prawie trzy lata później: chleb nie wychodzi bardzo wysoki, ma rosnąć spokojnie, aż wyrośnie, najlepiej w małej keksówce. Smak wynagradza wcześniejsze oczekiwanie.