Pieguska każdy zna. Świetne ciasto do zużycia białek i resztek, np. poświątecznych, bakalii i maku. Zauważyłam, że bardzo dobrze się komponuje z kwaskowatymi dżemami i stąd wymyśliłam wersję z "upgrade'em" ;), albo pieguska ciut luksusowego. Na bazę używam przepisu podanego przez Dorotuś.
Ciasto: 1 szklanka mąki pszennej; 1 szklanka maku suchego (nie trzeba mielić); 1 szklanka białek; 1 szklanka cukru; 1/2 szklanki (113g/1 amerykański "stick") zimnego stopionego masła; 1 łyżeczka proszku do pieczenia; bakalie (orzechy, rodzynki, skórka pomarańczowa); kilka kropel ulubionego aromatu do ciast (tu: cytrynowy) i, w tej wersji: skórka otarta z 1/2 cytryny
Białka ubić na sztywno, dodać cukier i dalej ubijać. Do otrzymanej masy dodać mąkę, mak, proszek do pieczenia, bakalie, roztopione masło, wymieszać. Piec w tortownicy 23 cm około 50 minut (czasem krócej, to zależy od piekarnika), w temperaturze 220 stopni, od góry podczas pieczenia przykryć papierem lub folią aluminiową, by się zbyt mocno nie przypiekło. Piec do tzw. suchego patyczka.
Po wystudzeniu ciasto przekroić na pół, przełożyć lemon curd. Złożyć, polać lukrem (cukier puder, trochę soku z cytryny i wrzątku – mój jak zwykle za rzadki, wrrr), można udekorować owocami kandyzowanymi lub perełkami cukrowymi, jak u mnie.
Smaczne (bakalie i cytryny imho idą w parze), proste, a bardziej wykwintne i efektowne.