Rzecz całkiem prosta, a bardzo, bardzo smaczna. I dość wykwintna, na bardziej uroczysty/świąteczny obiad. Ponieważ zainwestowaliśmy (to chyba stosowne określenie…) w kawałek combra sarniego, szukałam pospiesznie przed wyjazdem przepisu. Jamie w domu J. Olivera otworzył mi się właśnie na tym (w oryg. Pan-roasted venison with creamy baked potato and celeriac). Ziemniaki zapiekane jak poniżej to tzw. gratin, które uwielbiam, a wersja z selerem korzeniowym okazała się także bardzo udana. I duet sarnina-zapiekane ziemniaki okazał się idealny – ziemniaki są kremowe, łagodne, miękkie, w sam raz do wyrazistego mięsa. Całość prosta i do przygotowania, i pod względem składników (może poza, hm, sarniną…), a bardzo efektowna.

Podaję pełen przepis, u nas z ½ (na dwie osoby).

Nagrzewamy piekarnik do 180 st., smarujemy masłem raczej płytsze naczynie żaroodporne masłem. Kroimy 1 kg obranych ziemniaków i 1 niedużego selera w plastry ok. ½ cm. Zalewamy zimną wodą, solimy, doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy 5 min, odcedzamy, osuszamy na gorącej płycie kuchennej. Mieszamy z 500 ml kremówki, posiekanym drobno ząbkiem czosnku, ½ pęczka posiekanej szałwii (u nas bez, w zamian trochę koperku) oraz 50 g startego parmezanu (drugie 50 g będzie nam potrzebne za chwilę). Przekładamy do natłuszczonego naczynia żaroodpornego, wygładzamy, sypiemy resztę parmezanu, przykrywamy szczelnie folią alu i do pieca na 35-40 min. Po tym czasie zdejmujemy folię i pieczemy 10-15 min do zrumienienia się ziemniaków.

Sarnina czeka na piekarnik

Sarenka: potrzebujemy ładny comber 1 kg, najlepiej w 1 kawałku (nasz 0,5 kg po rozmrożeniu okazał się być w 2-óch). Siekamy z grubsza 10 rozgniecionych ziaren jałowca oraz listki z 3 gałązek rozmarynu, dodajemy szczyptę soli, mieszankę rozprowadzamy na desce. Smarujemy comber oliwą, a następnie obtaczamy w przyprawach. Nagrzewamy żaroodporną lub inną patelnię + dodajemy trochę oliwy, obsmażamy mięso ze wszystkich stron. Zdejmujemy z ognia i, jeśli naczynie nie jest żaroodporne, przekładamy mięso + oliwę i soki do takiego, co jest. Dodajemy główkę czosnku (ząbki zgniecione, obrane z wierzchu) i ew. przyprawy, które się ostały na desce. Skrapiamy wodą i do pieca. Wg Jamie’ego 8 min powinno dać średnio wypieczone mięso, ale on nie przekładał do innego – nienagrzanego – naczynia; my piekliśmy 25 min by mieć dobrze wypieczone, ale w sumie max. 20 min by wystarczyło.

Gdy mięso jest gotowe, wyjmujemy je z piekarnika na talerz, nakrywamy luźno folią. Przygotowujemy sos: z soków mięsnych odlewamy zbędny tłuszcz. Zgniatamy czosnek z rozmarynem pozostałym w naczyniu. Jeśli naczynie nie jest przystosowane do kuchenki, przekładamy czosnek i zioła + ew. soki mięsne do rondelka, umieszczamy na ogniu, dolewamy kieliszek dobrego czerwonego wina i gotujemy, aż całość odparuje 1/2-ą. Dodajemy odrobinę masła, mieszamy aż sos będzie jednolity, zdejmujemy z gazu, ew. doprawiamy do smaku i dodajemy jeszcze jeden niewielki kawałek masła, mieszamy. Mięso kroimy, jeśli wyciekły soki, przelewamy je do sosu, a następnie polewamy sarninę sosem przez sitko.

Jemy, delektując się, popijając winem czerwonym wytrawnym – tu TRZEBA. Chyba, że ktoś nie może, albo ma silne zasady. W przeciwieństwie do mnie.

Pieczona sarnina i zapiekane ziemniaki z selerem wg Jamie