Awokado w wersji podstawowej

Właśnie dowiedziałam się stąd, że awokado może (powinno?) być nazywane smaczliwką – proszę, człowiek całe życie się uczy. Jakoś jednak ta nazwa nie przypadła mi do gustu – brzmi jak imię jakiegoś stwora w powieści fantasy.

Przez wiele lat unikałam awokado, "bo jest takie tuczące", szczególnie, że wydawało mi się mdłe i nieciekawe. I samo w sobie takie jest. Jednak wystarczy mu minimalnie pomóc, a robi się bardzo ciekawe. I nie trzeba robić całego guacamole (zwłaszcza, jeśli tak jak ja nie kocha się świeżej kolendry) – wystarczy rozgnieść dojrzały owoc w misce z sokiem z limonki i szczyptą soli (uważać, żeby nie przesolić), i już. Od razu inna bajka, jakby miąższ się budził pod wpływem przypraw, ale nie jest nimi przytłoczony, jak w przypadku past z większej liczby składników. Pastę kładziemy na dowolne pieczywo, możemy posypać już na chlebie suszonymi pomidorami w płatkach, udekorować świeżą bazylią, ewentualnie pomidorem. Smaczna ta smaczliwka na przekąskę, śniadanie, kolację.