Miso mayoPamięta ktoś cykl Zielono mi? Przez kilka lat wiosną wrzucałam na blog przepisy na różne nowalijki. W ostatnim roku się opuściłam ;), ale właśnie wracam do cyklu w trzech punktach. Jest jeden pomysł na prosty, błyskawiczny sos, przypominajka i połączenie-samograj.

sos szczawiowyPomysł jest tak prosty i oczywisty, że aż dziw, że wcześniej mnie nie olśniło: majonez + miso = miso mayo. O sosie przeczytałam w przelocie u Małgosi Minty, która zaczerpnęła go podobno od Nigela Slatera. Ja zrobiłam na oko, próbując kilka razy, a zaczęłam od ok. 3 łyżek majonezu i łyżeczki miso. Sądzę, że to samo można zrobić z gęstym jogurtem. Co dalej? Oczywiście pieczone szparagi do maczania ;), choć mogą być inne warzywa. U nas była konkretnie sałatka ziemniaczana z wędzoną rybą. PS. Średniej wielkości szparagi najczęściej piekę lekko natłuszczone olejem/oliwą, w ok. 190 st. C przez ok. 15 minut.

szparagi i burrataPrzypominajka to sos ziołowy. Był oryginalnie bazyliowy oraz potem koperkowy. W tym roku już kilkakrotnie ćwiczyłam szczawiowy – bo owszem, szczawiu wcale nie trzeba gotować, o czym przekonała mnie częściowo surowa szczawiowa we wrocławskiej Odzie. Podsumowując, postępujemy tak, jak w sosach z ziół, zastępując bazylię itd. szczawiem. PS. Gotowany, śmietanowy sos szczawiowy też polecam.

Polecane połączenie to coś niby prostego i oczywistego, a jednak nie tak prosto dostępnego, bo burrata nie leży w sklepie spożywczym w każdym sklepie powiatowym (nie mówiąc o gminnym). Jeśli jednak dorwiecie ten towar luksusowy, to garść grillowanych szparagów, doprawionych solą, pieprzem i oliwą plus kulka burraty na głowę to całkiem wyrafinowany wiosenny posiłek. Jak dodać to tego naprawdę dobrego pomidora malinowego (a takie już można kupić), brakuje tylko dobrego pieczywa do szczęścia. PS. Jeśli nigdy nie jedliście burraty, najwyższy czas nadrobić, bo połączenie kremowego środka sera i suchej zewnętrznej skórki jest jedyne w swoim rodzaju.

To jak, co bierzecie ;)?