Tort czekoladowyDawno, dawno temu korzystałam z przepisu Nigelli na przełożone kremem ciasto czekoladowe z kwaśną śmietaną, wypatrzone w starym, dobrym Nigella gryzie, opisywanym jako remedium na złamane serce. Po tym, jak raz zrobiłam je jak należy (i nawet wtedy trafiło na blog), uznaliśmy, że jest straszliwie słodkie, ale same blaty mam smakowały jako szybka alternatywa dla murzynka. Kilka razy je upiekłam solo (choć wówczas wymagały jeszcze np. cukru pudru na wierzchu, jako dla odmiany mało słodkie), ale potem przepis jakoś wypadł z łask – na całkiem wiele lat (i na blogu go już nie znajdziecie). Aż w tym roku sobie o nim przypomniałam (czyżby w jakiś sposób pod wpływem serialu Mrs Maisel z retro kuchnią żydowsko-amerykańską ;)?) i upiekłam ponownie, tym razem wg wariantu z Domestic goddess (bo bardzo podobny przepis jest także w Feast i znajdziecie go też na stronie autorki), redukując od razu cukier w kremie i trochę zmieniając gatunek czekolady. Niestety, nie zapisałam dokładnie co i jak zrobiłam ;). Ponieważ to jednak w gruncie rzeczy tort, świetnie nadający się na taki urodzinowy dla czekoladolubnych solenizantów i stosunkowo prosty/szybki w przygotowaniu, zrobiłam replay, tym razem z notatkami (a ślad po świeczce urodzinowej na jednym zdjęciu da się dojrzeć ;).

Tort czekoladowyW mojej wersji różnice są, jak napisałam wyżej, w kremie/polewie: jest mniej słodka w związku z redukcją cukru (można spróbować dać go jeszcze trochę mniej lub skipnąć syrop, ale nie wiem, jak to się odbije na konsystencji) plus zwiększyłam udział czekolady gorzkiej. Jeśli, jak mnie, zabraknie Wam ok. 100g cukru pudru, dodatek cukru drobnego to ostateczność, bo nawet jak go rozetrzecie wcześniej ze śmietaną i syropem, będzie odrobinę chrzęścić przy jedzeniu.

Co ważne: nie bójcie się dodatku soli w samym cieście, to ważny dodatek; składniki, także nabiał, powinny być możliwie dobrej jakości; trzeba uważać, by blatów nie przepiec, bo będą suche; choć oczywiście można podać tort tylko posmarowany kremem „i już” (tak go widzicie na dwóch zdjęciach), w moim odczuciu lepiej wygląda z jakąś dekoracją, choćby tylko czekoladą startą np. obieraczką do jarzyn na większe wiórki. W wersji urodzinowej skorzystałam z gotowych czekoladowych ażurków, można też jednak np. samodzielnie przygotować gładkie mendiants w wersji mini, także kontrastowo z czekolady białej (lub używając tej samej metody wycisnąć tytką własne ażurki lub inne kształty).Tort czekoladowy

Ciasto jest bardzo konkretne – w moim odczuciu należy kroić na raczej mniejsze kawałki, i wyjdzie ich w ten sposób co najmniej 12.

Składniki:

Ciasto:

  • 150ml (ok. 200g) kwaśnej śmietany (18-22% tłuszczu)
  • 2 duże jaja
  • pół łyżeczki mielonej wanilii lub 1 łyżeczka ekstraktu
  • 200g mąki pszennej (tortowej lub uniwersalnej)
  • 40g kakao (ciemnego, jak najlepszego)
  • 200g drobnego cukru
  • 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki sody
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 200g miękkiego (i prawdziwego!) masła

Krem:

  • 110g czekolady ciemnej (gorzkiej), o możliwie wysokim % kakao*
  • 50g czekolady mlecznej, jw.*
  • 75g miękkiego masła jw.
  • 125ml (1/2 szklanki) kwaśnej śmietany, jw.
  • ¼ łyżeczki mielonej wanilii lub pół łyżeczki ekstraktu
  • łyżka sztucznego miodu (lub podobnego produktu, np. golden syrup)
  • 220g cukru pudru, najlepiej przesianego

Opcjonalnie, do dekoracji:

  • starta czekolada/wiórki lub drobinki czekoladowe
  • gotowe dekoracje
  • migdały/orzechy (także w polewie) lub inwencja własna

* Najlepiej użyć czekolady do wypieków/kuwertury, w przeciwnym razie proponuję czekoladę możliwie dobrej jakości.

W dużej misce wymieszać suche składniki (poza kakao), osobno roztrzepać jaja z wanilią, kakao i śmietaną. Wetrzeć w suche składniki masło (najlepiej końcówką ucierającą miksera, ew. można ręcznie) aż masa zacznie przypominać mokry piasek, następnie dodać mokre składniki (jaja itd.) i całość utrzeć na gładką masę. Rozdzielić między dwie małe (20cm) tortownice z wysmarowanymi masłem brzegami i dnem wyłożonym papierem do pieczenia. Piec ok. 22-25 minut (do suchego patyczka – ale uważać, by nie przepiec!) w 170 st. C (termoobieg). Studzić na kratce. Alternatywnie można spróbować piec całość w jednej tortownicy (ok. 40 minut, lub jw. do suchego patyczka), by potem przekroić na ½, ale metoda z dwoma foremkami jest dużo wygodniejsza i szybsza.

Krem: stopić czekoladę i masło na parze, lekko przestudzić. Wymieszać ze śmietaną, syropem i wanilią (ja to zrobiłam już w mikserze), następnie utrzeć całość z cukrem. Gotowa masa powinna być gęsta, ale jednocześnie dająca się łatwo rozsmarować na cieście. Gdyby była za gęsta (choć wątpię…), można ją lekko rozrzedzić gorącą wodą.

Przestudzony blat tortu ułożyć na paterze lub talerzu zabezpieczonym przed zabrudzeniem kawałkami (paskami) papieru ułożonymi na brzegach, posmarować ok. 1/3 kremu, przykryć drugim blatem, posmarować kremem wierzch i brzegi (przyda się szpatułka, ew. nóż do masła). Udekorować wg uznania, usunąć (delikatnie) papier z brzegów. Schłodzić w lodówce lub chłodnej (12-14 C) spiżarni przed podaniem co najmniej kilka godzin (uważam, że najlepiej tort przygotować albo wieczorem poprzedniego dnia albo najpóźniej rano, jeśli jedzony będzie popołudniu). Resztki przechowywać w lodówce.