Panforte

Obiecywałam już dość dawno, że zrobię panforte – już po toskańskim wyjeździe na wiosnę, a Florencja mnie w tym zamiarze utwierdziła. Okres świąteczny aż się o to prosił, bo choć obecnie panforte można kupić przez cały rok, tradycyjnie był to wypiek na specjalne okazje, b. popularny w porze Bożego Narodzenia. W sumie od początku wiedziałam, że skorzystam z przepisu Giulii Scarpalegii, kwestią było tylko to, na którą wersję się zdecydować. Ponieważ moje pierwsze panforte było cytrusowe, stanęło na przepisie klasycznym.

Gdy doszło do pieczenia, okazało się, że mam za mało migdałów, więc zrobiłam z połowy składników (i wreszcie wiem po co kupiłam tycie tortownice w niderlandzkim Dille i Kamille, czyt. idealnie się nadają na mini-panforte z ½ przepisu). Z innych wątpliwości był tajemniczy „papier ryżowy” do wyłożenia foremki. Okazało się, że to to, co w Niemczech nazywa się Oblaten, czy też opłatki do pieczenia, które stanowią jadalną podkładkę dla świątecznych wypieków. Użyłam, z powodzeniem, papieru do pieczenia. Kolejną sprawą była kandyzowana skórka cytronu/etrogu, tj. cykata (o której ładnie pisała Monika). Etrog, zwany także pirrito, przez wiele lat kojarzył mi się tylko z „bohaterem” izraelskiego filmu Goście (Ha Ushpizin), gdzie grał ważną rolę podczas Święta Szałasów, i w sumie dopiero autorka Kuchni Naszej Polskiej uświadomiła mi, co się z nim (także) robi. Ponieważ ww. cykaty jednak nie posiadałam, użyłam suszonej skórki cytrynowej, którą, zgodnie z instrukcją na opakowaniu, namoczyłam (w wodzie i ekstrakcie pomarańczowym). Ku mojemu zaskoczeniu, powiększyła objętość kilkakrotnie, o czym warto pamiętać. Nie wydawała mi się jednak szczególnie aromatyczna, dlatego dodałam odrobinę dodatkowego aromatu pomarańczowego (którego widać na liście składników). Tyle z uwag, poza końcową, że jest to w gruncie rzeczy wyjątkowo prosta i szybka do przyrządzenia rzecz, a jeśli tylko lubicie bakalie, będziecie zachwyceni. Wszelkie porównania do piernika (na które się natknęłam np. w Wikipedii) są jednak nieporozumieniem – chyba, że chodzi o możliwość dojrzewania ciasta.

Składniki:

  • 350g migdałów (u mnie mieszanka 2:1 całych nieblanszowanych i takich w płatkach)
  • 150g kandyzowanej skórki pomarańczowej (dokładnie osączonej z syropu)
  • 150g kandyzowanej skórki cytrynowej (a najlepiej cytronu/pirrito/etroga, czyli tzw. cykaty, osączonej jw.), ew. namoczonej (i osączonej) suszonej
  • 150g mąki
  • 10g przyprawy korzennej, typu dobrej przyprawy do piernika
  • 150g miodu
  • 150g cukru pudru (+ do podania)
  • opcjonalnie: parę kropli Cointreau/ekstraktu pomarańczowego

Migdały uprażyć chwilę na suchej patelni lub w piekarniku (180 st. C). Wymieszać z cytrusami, mąką i korzeniami. Przygotować foremkę (małą tortownicę, np. 20cm – autorka sugerowała 18cm, ale chyba w PL takie nie występują): wyłożyć lekko natłuszczone dno papierem do pieczenia przyciętym na wymiar i tak samo postąpić ze ściankami, tj. wyłożyć je jednym dłuższym kawałkiem pergaminu. Stopić na małym ogniu miód z cukrem i 3 łyżkami wody. Zdjąć z ognia, gdy masa zamieni się w gęsty, złocisty syrop. Wymieszać z pozostałymi składnikami (dodać wówczas także ekstrakt/Cointreau, jeśli używacie) – masa będzie bardzo gęsta. Przełożyć do przygotowanej foremki i wyrównać wierzch. Oprószyć cukrem pudrem i piec ok. 30 minut w 180 st. C (termoobieg). Lekko przestudzić i wyjąć z foremki (podobno z zupełnie wystudzonej może być ciężko wyciągnąć ciasto ze względu na karmel, ja jednak nie miałam z tym problemu, choć było już tylko lekko letnie). Proponuję jeść najwcześniej następnego dnia; można także ciasto przechowywać dobre kilka tygodni (widziałam także wersje, że i miesięcy, ale nie próbowałam) owinięte papierem, w szczelnym pojemniku. Tak czy inaczej, przed podaniem posypać cukrem pudrem.

Nawiązując do ostatniego zdania przepisu: jeśli porównacie zdjęcia Giulii i moje, różnica w ilości cukru pudru rzuca się w oczy ;). Pozostawię decyzję wam, tradycyjnie faktycznie powinna być to równa, konkretna, śnieżna 😉 warstwa. Warto pamiętać, że jeśli, jak ja, użyjecie skórki cytrynowej suszonej, ciasto wcale nie będzie mocno słodkie.

Korzystając z okazji, bo przed BN już nic na blogu się nie pojawi: Wesołych Świąt! I zapraszam na Facebooka/Instagram, gdzie można zobaczyć coś ode mnie codziennie, zwłaszcza w relacjach.