Ciasto czekoladowe na oliwie

Gdy kilka tygodni temu odwiedziła nas mała wielbicielka czekolady, będąca jednocześnie alergikiem, dość długo myślałam, co upiec. Nie chciałam za dużo eksperymentować i zamieniać, a tu problem stanowił i nabiał, i cukier lub jego popularne zamienniki zawierające fruktozę. W końcu zawęziłam wybór do dwóch bezmlecznych i bezmaślanych wypieków wg Nigelli: ciasta klementynkowego lub czekoladowego na oliwie. Zaraz… ciasto czekoladowe z oliwą?! Choć to połączenie obiło mi się wcześniej kilkakrotnie o oczy, nigdy mnie nie przekonywało – może dlatego, że zasadniczo oliwa w wypiekach pasuje mi tylko w pizzy lub podobnym pieczywie, bo zwykłe np. bułeczki drożdżowe w moim odczuciu obciąża. Mowa o oliwie takiej, jakiej używam na co dzień w kuchni, tj. extra vergine, tymczasem autorka nalegała tu na oliwę „zwykłą” – jako bardziej neutralną, mniej pikantną, bardziej owocową i nieco lżejszą (przeczytałam także rady na oficjalnym portalu, bo wiele osób pyta o zamienniki). Po długim namyśle i konsultacjach telefonicznych z przyszłymi konsumentami 😉 pomaszerowałam do sklepu po oliwę niedziewiczą i… okazało się, że wybór był niewielki. W efekcie użyłam miksu oliwy zwykłej i extra vergine w proporcji 3:2; cukier (dałam ciemny muscovado) został z konieczności zmieszany z glukozą, normalnie oczywiście użyłabym tylko cukru. Aha, mąkę można, jeśli ktoś musi/chce zastąpić 150g mielonych migdałów (nie próbowałam).

Tak czy inaczej, oryginał tu, a poniżej z moimi uwagami:

Składniki:

  • 150ml oliwy z oliwek (tzw. zwykłej, lub mieszanki z extra vergine, u mnie w proporcji 90ml/60ml)
  • 50g dobrego, ciemnego kakao
  • 125ml wrzątku
  • 2 łyżeczki esencji waniliowej
  • 125g mąki
  • ½ łyżeczki sody
  • szczypta soli
  • 200g cukru (drobnego białego lub ciemnego trzcinowego, jak u mnie)
  • 3 jaja

Kakao przesiać do miski i wymieszać ze wrzątkiem na gładką pastę. Dodać wanilię, odstawić na bok. Osobno wymieszać mąkę z sodą i solą. Ubić mikserem jaja, oliwę i cukier na puszystą masę. Dodać kakao i dalej ubijać (na mniejszych obrotach), na koniec wmieszać mąkę i s-kę. Całość przelać (masa będzie dość płynna) do tortownicy 22-23cm (wysmarowanej i omączonej, przy czym 21cm też da radę). Piec ok. 45 minut w 170 st. C. (u mnie z termoobiegiem), albo do dość suchego patyczka (tzn. lepkie okruchy na patyczku są ok, mokra masa – nie). Przestudzić na kratce, wyjąć z foremki i wystudzić całkowicie. Uwaga, bdb pasuje dodatek malin w dowolnej postaci – o czym niżej.

Ciasto czekoladowe na oliwie

Uwaga: to, że napisałam „wystudzić całkowicie”, wynika z moich odczuć po zjedzeniu świeżych okruchów z brzegu tortownicy – otóż letnie/nie całkiem wystudzone ciasto mi niespecjalnie smakowało, m.in. mocno (negatywnie) czuć było oliwę. Przestudzone natomiast staje się całkiem normalnym, mocno czekoladowym murzynkiem. Odkryliśmy jednak coś, co podkręca wyraźnie smak ciasta i sprawia, że jego walory znacznie wzrastają: maliny! Dodatek świeżych był sugerowany w Nigellissima, jednak z przyczyn oczywistych u nas jako dodatek zostały podane przetwory, konkretnie sok malinowy. Dżem jednak też bardzo dobrze by się sprawdził, nie mówiąc o świeżych owocach w sezonie. Jako alternatywę sugeruję czarną porzeczkę. W wersji dla dorosłych może być to wersja z %, tj. swojska nalewka czy creme de cassis.