Prażone orzechy

Prażone orzechyJakiś czas temu, przeglądając obrazki na telefonie komórkowym, zatrzymałam wzrok na zdjęciu migdałów z rozmarynem z bloga The Clever Carrot. Gdy skupiłam się na przepisie zamiast na stronie wizualnej, zaintrygował mnie dodatek białka w składzie, poza przyprawami. Trochę poszukałam i wyszło mi, że nie jest to wielkie odkrycie, białko do orzechów dodaje się czasem solo, czasem z wodą, jako alternatywę dla oleju, masła, soku owocowego lub innych płynów. Plusem jest to, że białko lepiej działa jako swoisty klej, plus orzechy wychodzą bardziej chrupkie. Do tej pory w piekarniku piekłam tylko surowe pestki dyni (jak ostatnio pokazywałam przy okazji zupy), więc chciałam spróbować choćby z ciekawości, jak to białko się zachowa. Donoszę, że spełniło oczekiwania, tj. orzechy rzeczywiście wychodzą chrupkie i dobrze oblepione dodatkami. Przyprawy dostosowałam z rozmysłem pod Korzenny Tydzień, ale z połączenia jestem zadowolona… i gdyby nie to, że ostatecznie się przekonaliśmy, że M uczulają orzechy laskowe, sukces byłby pełen ;).

Składniki: 

  • 2 szklanki* (ok. 250g) ulubionych orzechów (u mnie włoskie, laskowe – te raczej już nie wrócą… – i migdały ze skórką)
  • 1 białko
  • 2 łyżeczki brązowego cukru: demerary lub dowolnego muscovado
  • łyżeczka soli (u mnie wędzona w płatkach, może być też zwykła morska)
  • 1/4 łyżeczki nasion kolendry
  • 1/2 łyżeczki za’ataru
  • 1/2 łyżeczki kuminu
  • 1/4 łyżeczki nasion anyżu lub kopru włoskiego
  • opcjonalnie, do podania: dodatkowa sól jw. i za’atar

Nastawić piekarnik na 170 st. C (termoobieg). Przyprawy dokładnie rozgnieść w moździerzu razem z cukrem i solą. Białko ubić na pianę, wymieszać z przyprawami, dodać orzechy, całość dokładnie wymieszać, przełożyć na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Piec ok. 20 minut, lub aż cały płyn odparuje. Co kilka minut warto orzechy pomieszać, żeby się nie zlepiały. Po uprażeniu można posypać jeszcze raz solą i za’atarem. Po wystudzeniu przechowywać w szczelnym pojemniku.

* 240ml

Wiem, że zamierzeniem autorki oryginalnego przepisu było całkowite wystudzenie orzechów przed jedzeniem – ale przecież te jeszcze ciepłe (no dobrze, prawie od razu z piekarnika) są takie smaczne… . Co z tego, że faktycznie mniej chrupkie niż te wystudzone 😉 (co mogłam porównać, bo nie, nie zjadłam wszystkich na ciepło – tylko małą miseczkę…).

Prażone orzechy

PS. Facebookowiczów może zainteresuje strona Wydarzenia Korzenny Tydzień – otwarta nie tylko dla blogerów!