Kofty serowe

Podczas pierwszego naszego posiłku w Bombaju Madzia zamówiła porcję malai kofta, tłumacząc, że zawsze od tego zaczynała kilka tygodni jedzenia po indyjsku, bo to łagodne danie. Choć nie pokochałam tej potrawy (bo wydawała mi się zawsze zbyt łagodna i śmietankowa), mam do niej sentyment związany ze wspomnieniami z wyjazdu (aż trudno uwierzyć, że to już 7 lat!). Wspomnienia ożywił film Smak curry (The Lunchbox), który dzieje się Bombaju, główny bohater mieszka prawie tam, gdzie my podczas wakacji, więc podróżuje kolejką dokładnie tą samą trasą do centrum miasta. Jedzenie odgrywa w filmie bardzo ważną rolę, a sceny przygotowania potraw są, w mojej opinii, pokazane bardzo sugestywnie. Poza tym, że po seansie wyciągnęłam słoik przyprawy (nawet nie zwietrzałej) do masala chai, postanowiłam, że muszę zrobić kofty, zainspirowana scenami, w których Ila ściera ser, miesza go z przyprawami, smaży gotowe kulki, a później je podgrzewa w sosie. Ten ostatni wyglądał na przygotowany na bazie pomidorów, nie beżowy, z dodatkiem nerkowców (czyt. a taką jasną malai kofta zawsze jedliśmy). Możliwość wyrzucenia tych orzechów z przepisu całkiem mi pasowała (kaszel alergiczny w wydaniu M nie jest pożądaną reakcją na przygotowany posiłek), a potencjalnie atrakcyjny przepis znalazłam w Kuchni Kryszny, którą mam wrażenie, że wiele osób ma w domu* ;). W książce nazywał się także malai kofta, jednak wyszło mi zupełnie coś innego niż danie jedzone w Indiach – u trudno się dziwić, patrząc na skład (dużo pomidorów i kokos a zero nerkowców). Efekt końcowy bardzo nam smakował, obiektywnie – bardziej niż malai kofta na miejscu. Pozwoliłam sobie sos trochę odchudzić, dodając jogurt zamiast śmietany (mając w pamięci uwagi Madhur Jaffrey nt. takiego zamiennika) i zasadniczo zabielając go mniej; zmieniłam także proporcje i, z braku laku, użyłam mielonego chilli (dodając go raczej niewiele, bo chciałam, żeby danie pozostało dość łagodne). Panir na kofty przygotowałam wcześniej sama, o czym niżej.

Kofty serowe

Składniki:

Na panir (ok. 300-320g sera):

  • 2 litry mleka (świeżego lub pasteryzowanego, nie UHT),
  • sok z cytryny lub delikatny ocet (np. jabłkowy) do zakwaszenia

Mleko doprowadzić do wrzenia, zdjąć z ognia, dodać sok z cytryny/ocet (najlepiej ok. 2/3 przeznaczonej ilości) wymieszać, postawić na małym ogniu i poczekać, aż całość wyraźnie się zetnie (ser oddzieli się od serwatki); gdyby po paru minutach niewiele się działo, zakwasić dodatkowo. Na 2 litry mleka potrzebowałam ok. 2-3 łyżek soku z cytryny i ok. 2 łyżek octu. Odcedzić ser na sitku wyłożonym ściereczką lub gazą (serwatka może się przydać do chleba, np. tego) i odstawić na co najmniej 1h do odcieknięcia/wystudzenia. Można go oczywiście przygotować z wyprzedzeniem, np. 1-2 dni wcześniej.

Na kofty:

  • ser jw.,
  • łyżka posiekanych liści kolendry
  • 2 łyżki mąki
  • 1/8 łyżeczki chilli w proszku
  • ¾ łyżeczki soli
  • olej/ghee do smażenia

Na sos:

  • 500ml przecieru/puszka (400g) pomidorów LUB 5 dojrzałych pomidorów
  • 200g kubek jogurtu naturalnego + (opcjonalnie) łyżka kwaśnej śmietany
  • 2 łyżki wiórków kokosowych (w idealnym świecie – startego kokosa)
  • ¼ łyżeczki asafetydy**
  • po łyżeczce: kolendry, kuminu, startego imbiru
  • ¼ łyżeczki chilli w proszku (lub do smaku)
  • ¾ łyżeczki soli (lub do smaku)
  • łyżka posiekanych liści kolendry (+ dodatkowo drugie tyle do posypki)
  • olej/ghee
  • opcjonalnie: limonka do podania

Ser zetrzeć na tarce, dokładnie rozgnieść (np. tłuczkiem do ziemniaków i/lub dłonią), dodać pozostałe składniki, wyrobić gładką masę, z której ulepić kulki – u mnie wielkości dużych orzechów włoskich. Smażyć standardowo (na ghee lub oleju) lub na głębokim tłuszczu, do wyraźnego zrumienienia, obracając w ½ czasu smażenia. Osączyć na ręczniku papierowym.

Po usmażeniu koft przygotować sos (można go także ugotować z wyprzedzeniem, a potem tylko podgrzać): rozetrzeć przyprawy w ziarnach w moździerzu, wymieszać z kokosem, asafetydą, chilli i imbirem, zrumienić na niewielkiej ilości rozgrzanego ghee/oleju. Dodać pomidory, i sól, gotować kilka minut, dodać liście kolendry i, stopniowo, dokładnie mieszając, jogurt (wcześniej zahartowany, tj. wymieszany osobno z niewielką ilością sosu). Gotować co najmniej 10-15 minut, aż całość zgęstnieje; sprawdzić doprawienie (chilli, sól). Dodać kofty, delikatnie obtoczyć je w sosie i podgrzewać co najmniej kilka minut na małym ogniu. Podawać posypane kolendrą, w towarzystwie ryżu (najlepiej basmati), ew. z chlebkami naan. Można dodatkowo podać limonkę do skropienia dania, choć moja wersja wyszła i tak dość kwaśna – pewnie dzięki jogurtowi, choć trochę zależy też od pomidorów.

* Moja Mama ją kupiła w pierwszej połowie lat 90-tych, w chwili słabości, od krysznowców-domokrążców.

** Można zastąpić suszoną cebulą lub pominąć.

Kofty serowe