Skandynawski chlebek adwentowy

Skandynawski chlebek adwentowyJak może wiecie – pamiętacie? – od soboty trwa Korzenny Tydzień ;). Nie mogło i u mnie zabraknąć przypraw w kuchni. I choć cały czas mam „skolejkowane” do zrobienia ciasteczka speculoos (podejście chyba trzecie), wcześniej postawiłam na wypiek skandynawski, bo te wszystkie cynamony, marcepany i kardamony się aż proszą o wypiekanie w grudniu. Skorzystanie ze Scandilicious Baking Signe Johansen tym bardziej naturalnie mi się nasunęło, że na Mikołajki dostałam tom poniekąd pierwszy, czyli Scandilicious, i mam ochotę z książki ugotować prawie wszystko ;).

Przepis na chlebek adwentowy widziałam już dawno, ale przerzucałam strony, bo nie był Adwent, a chleb z lukrem wydawał mi się, hm, może za bardzo rozpustny (bo mimo że to dodatek opcjonalny, chciałam zrobić wersję „pełen wypas”). Skoro w końcu idą Święta, można sobie pozwolić ;). Z lukrem miałam zresztą pewne kłopoty, o czym niżej. Sam chleb powinien smakować miłośnikom brioszki, chałki, itd. Lukier oczywiście zwiększa słodycz – trochę tak samo, jak kruszonka na chałce – ale zupełnie mi to nie przeszkadza łączyć pieczywo z serem. Ba, uważam, że świetnie pasuje do np. koziego dojrzewającego czy twarogu, bo z dżemem np. byłoby już za słodko.

Uwaga: mieszanka owoców suszonych jest dowolna (autorka nie precyzowała składu), ale sugerowałabym żurawiny i kandyzowaną skórkę pomarańczową jako bazę. U mnie były także koryntki. Można by też dać np. suszone wiśnie, drobno pokrojone morele, śliwki (nie wędzone), itd. Nuta pomarańczowa to jednak clou.

Skandynawski chlebek adwentowy

Składniki:

  • 250ml mleka
  • 75g masła
  • 20g świeżych drożdży
  • łyżeczka cukru
  • 300g mąki pszennej/jasnej orkiszowej
  • 125g mąki pszennej/orkiszowej razowej
  • 1 jajo
  • 70g drobnego cukru
  • łyżeczka świeżo zmielonego kardamonu
  • ½ łyżeczki soli
  • 150g suszonych owoców (patrz uwagi wyżej)
  • 50ml aromatycznego alkoholu: brandy, Cointreau itd.
  • jajo/mleko do posmarowania

Lukier klonowy:

  • 150g cukru pudru
  • łyżeczka cynamonu
  • 3 łyżki dobrego, aromatycznego syropu klonowego
  • sok z pomarańczy (z ok. ¼ średniego owocu, lub tyle, ile będzie potrzeba)

Mleko podgrzać z masłem prawie do zagotowania, wystudzić (metoda zaparzania mleka pojawiła się też w przypadku tych – pysznych zresztą… – bułeczek cynamonowych). Drożdże rozczynić z łyżeczką cukru, odstawić na około minutę. Dodać mąki, cukier, kardamon, sól, mleko z masłem, jajo. Wyrobić gładkie ciasto (gdyby mocno się lepiło, delikatnie podsypać mąką). Odstawić do wyrastania na ok. godzinę, albo do podwojenia objętości. W międzyczasie zalać owoce alkoholem, ew. dopełnić wodą (u mnie to nie było konieczne), odstawić w ciepłe miejsce.

Wyrośnięte ciasto odgazować, dodać bakalie, krótko wyrobić. Uformować bochenek (u mnie owalny), przełożyć na przygotowaną (wyłożoną np. pergaminem) blaszkę, odstawić do ponownego wyrastania na około 45 minut. Nagrzać piekarnik do 180 st. C (termoobieg, lub 200 st. góra/dół). Bochenek posmarować jajem/mlekiem, piec ok. 40 minut (lub do tzw. głuchego spodu). W ok. ½ czasu pieczenia przykryć od wierzchu, gdyby skórka za mocno się zaczynała rumienić. Studzić na kratce.

Lekko wystudzony bochenek (po ok. 45 minutach, lub nieco dłużej, od zakończenia pieczenia) oblać lukrem. Wg oryginału sam cukier, cynamon i syrop klonowy miały dać gładki, „nie za gęsty” lukier – ja uzyskałam coś a la gęsty klajster, który rozrzedziłam sokiem z pomarańczy do pożądanej konsystencji. Nadmiar lukru można ew. wykorzystać do udekorowania „łysych” pierniczków, ale uwaga – bardzo szybko zastyga!